176. Tomasz Kulik, instruktor, motocyklista, pisze o prędkości na progu zwalniającym
Instruktorzy nauki jazdy są bezkrytyczni wobec egzaminatorów i dyrektorów WORD, teraz już tylko tych z czasu sprzed wymiany ich na partyjnych kolesi, z czym mamy do czynienia od kilku już lat.
Urzędnicy, z natury rzeczy są zachowawczy, nie ryzykując karierą, bezpiecznie powielają to co poprzednicy, niestety zwykle bez zrozumienia nawet tego w co wierzą. Natomiast instruktorzy i właściciele szkół nauki jazdy, dbając o tzw. zdawalność, musieli dostosować się wymagań egzaminatorów wojewódzkiche ośrodków ruchu drogowego, których zadaniem jest zdobywanie środków na utrzymanie samofinansujących się ośrodków.
Niestety i egzaminatorzy to ubezwłasnowolniona zbieranina ludzi o różnych profesjach przyuczona do zawodu na wewnętrznym kursie przez takich jak oni "ekspertów". Muszą wykonywać ślepo polecenia egzaminatorów nadzorujących, szczególnie teraz, gdy dyrektorami WORD są politycy.
W każdym WORD, od momentu ich powstania w 1998 roku, obowiązuje prawo zwyczajowe, zwane także korporacyjnym. Niestety od 20 lat jest ono oparte na starym Kodeksie drogowym z 1983 roku oraz na wymysłach interpretacyjnych czynionych przez jego współtwórców i komentatorów.
Mierni ale wierni władzy PRL urzędnicy ulokowali się w nowej rzeczywistości w licznych biznesach, fundacjach i stowarzyszeniach. Stali się ponownie wpływowymi postaciami życia publicznego. I nie byłoby w tym nic nagannego, gdyby nie to, że uwierzyli na słowo w brednie byłego wieloletniego ministerialnego urzędnika, pomimo braku właściwego wykształcenia i wiedzy, odpowiedzialnego w PRL przez ponad 30 lat, za prawną regulację ruchu drogowego.
Uwierzyli, że nowe prawo drogowe z 1997 roku, co do podstawowych zasad ruchu zgodne z prawem europejskim, jest złe i zostanie niebawem zmienione. Uwierzyli, że w praktyce WORD należy stosować stary Kodeks drogowy z 1983 roku, na którym zostali wychowani. Nikt nowego prawa, co do podstawowych zasad ruchu jednoznacznego i elementarnego, zgodnego z umowami międzynarodowymi, nie zmienił, gdyż do ich przestrzegania Polska zobowiązała się w 1988 roku.
Niestety kadra instruktorska od pewnego czasu bezwolnie poddaje się przemyślanym działaniom Fundacji Zapobieganie Wypadkom Drogowym i jej mocodawców zainteresowanych pełną kontrolą rynku szkoleniowego. Chcą zintegrować w jednym samorządzie zawodowym instruktorów OSK z egzaminatorami WORD, po to by w w sytuacji przekazania egzaminatorów pod kuratelę wojewodów, oddać szkolenie w ręce wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego zamienionych w sieć wiodących Ośrdków Szkolenia Kierowców, tak jak to już było za czasów PRL, kiedy na rynku był tylko LOK, PZM i ZDZ.
Na szczęście są jeszcze samodzielnie myślący instruktorzy, którzy mają odwagę napisać prawdę nie tylko o kardynalnych błędach w oznakowaniu dróg, ale także na temat kolegów z branży, egzaminatorów i państwowych urzędników.
Polecam artykuł z 11 lutego 2019 roku, będący wypowiedzią zawodowego motocyklisty, instruktora nauki jazdy i techniki jazdy, byłego kierowcy JW GROM, pana Tomasza Kulika z Warszawy. Niestety ten samodzielnie myślący instruktor tak bardzo uwierzył w siebie, że w kolejnym artykule na temat rond i skrzyżowań o ruchu okrężnym, popisał się zupełnym brakiem wiedzy
W uzupełnieniu do tego artykułu dodam, że sprawa rozbieżności w interpretacji znaczenia znaku ograniczenia prędkości na progach i za nimi, została sprowokowana właśnie przez ministerialnego urzędnika, o czym na końcu wpisu.
Autor bloga
Tomasz Kulik,(fot. KULIKOWISKO)
Szanowni Państwo,
piszę w nawiązaniu do materiału poświęconego interpelacji pana posła Józefa Lassoty w sprawie dozwolonej prędkości za progiem zwalniającym, gdy wcześniej obowiązywał znak B-33 wyrażający ograniczenie prędkości.
Skąd w ogóle dyskusja na ten temat? Przecież rozporządzenie w sprawie znaków i sygnałów drogowych podaje wprost, jak obowiązuje znak ograniczenia prędkości - vide cytat: 27. 1. Znak B-33 „ograniczenie prędkości” oznacza zakaz przekraczania prędkości określonej na znaku liczbą kilometrów na godzinę. Dopuszczalna prędkość określona na znaku obowiązuje, z zastrzeżeniem ust. 4 i § 32, do miejsca: 1) wprowadzenia innej dopuszczalnej prędkości znakiem B-33 lub B-43, 2) umieszczenia znaku D-40 oznaczającego początek strefy zamieszkania, 3) umieszczenia znaków oznaczających odpowiednio początek lub koniec obszaru zabudowanego, o których mowa w § 58 ust. 3 i w § 114 ust. 1 pkt 1 i 2. Czy tu jest napisane, że próg zwalniający, o którym informuje znak A-11a odwołuje dyspozycję znaku B-33? Nie! Zatem wszelkie dyskusje na ten temat nie mają podstaw, bo tak, jakby specjaliści w branży nie czytali aktów prawnych. A może niektórzy nie czytają?
Prawdą jest, że są instruktorzy, którzy ustaw i rozporządzeń nie znają, nie czytają, nie wiedzą gdzie szukać odpowiedzi na pytania o prawo o ruchu drogowym. Prawda jest, że są też egzaminatorzy o niepełnej wiedzy, pełniący obowiązki mimo braków w wyszkoleniu. Prawdą jest też, że wielu urzędników nie czyta właściwych źródeł prawa i zatwierdza durne oznakowanie dróg. Przykładem niech będzie nagminne stosowanie kilku znaków ograniczenia prędkości, gdy dana droga jest wyposażona w kilka progów. Czyli - przykładowo - mamy kilkaset metrów drogi bez skrzyżowań, kilka progów poprzedzonych w każdym przypadku znakami A-11a i B-33. Czyli można zastosować kilka kompletów znaków zamiast jednego na początku hipotetycznej drogi, wzbogaconego o stosowną tabliczkę uzupełniającą, z której wynika informacja o długości odcinka występowania progów. Opisany przypadek jest bardzo częsty w Polsce, a z czego wynika?
Mam dwie propozycje, do wyboru. Patologia w oznakowaniu wynika z:
1) korupcji urzędników przez podmioty wykonujące oznakowanie dróg, na zlecenie zarządców tychże.
2) niewiedzy-niekompetencji projektanta.
Niezależnie, czy wybierzemy przypadek pierwszy lub drugi, ktoś musiał zły projekt zaakceptować i zlecić jego wykonanie w naturze. Zatem osoba ta może być skorumpowana albo (mniejszy kłopot) niekompetentna. Albo - albo, ocenę pozostawmy służbom. Jeśli urzędnik przyjął korzyść w zamian za zatwierdzenie projektu, gdzie samorząd zakupi trzy-cztery razy więcej znaków niż potrzeba, to jest przestępcą i powinien ponieść karę. Jeśli jednak jest niekompetentny i taki projekt zatwierdza w niewiedzy, to też nie powinien być urzędnikiem, bo źle gospodaruje funduszami samorządu. Nadmiar znaków na drogach powoduje, że są mniej czytelne, kierujący częściej się do nich nie stosują, a gdy często widzą ewidentnie złe oznakowanie, to nawet w miejsc oznakowanych prawidłowo częściej zachowują się nonszalancko. Natomiast powszechne przekonanie, że próg zwalniający odwołuje ograniczenie prędkości wyrażone znakiem B-33 umieszczonym wraz ze znakiem A-11a, wynika właśnie z powszechnych błędów w oznakowaniu dróg z progami zwalniającymi. Przeciętny obywatel może sobie myśleć, że urzędnik jest fachowcem i przecież nie pozwoliłby na nieprawidłowe oznakowanie. Niestety, bywa inaczej...
Uprzedzając pytania o Dz.U. 220, czyli świętą cegłę drogownictwa odpowiadam: czytałem - tam też nie jest napisane, że próg odwołuje ograniczenie prędkości.
Z wyrazami szacunku i życzeniami bezpiecznej drogi,
Tomek Kulik (Warszawa)
Od autora bloga.
W uzupełnieniu pragnę przypomnieć, że problem prędkości za progiem zwalniającym narodził się w 2008 roku, za sprawą ministerialnej odpowiedzi dyrektora Departamentu Transportu Drogowego o znakach TD-7km-053-35/08, na zapytanie WORD Gdańsk.
W uzupełnieniu pragnę przypomnieć, że problem prędkości za progiem zwalniającym narodził się w 2008 roku, za sprawą ministerialnej odpowiedzi dyrektora Departamentu Transportu Drogowego o znakach TD-7km-053-35/08, na zapytanie WORD Gdańsk.
Dyrektor Andrzej Bogdanowicz poinformował wówczas w tym piśmie, że znaczenie i zakres obowiązywania znaku B-33 na progu zwalniającym określa pkt 8.1 zał. nr 4 do rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 3 lipca 2003 r. w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych (Dz. U. Nr 220 poz.2181). Stwierdził wtedy, że przywołane przepisy stanowią, że znak B-33 umieszczony na jednym słupku wraz ze znakiem A-11a oraz z tabliczką T-1 (rys. 8.1.8 ww zał.),wskazuje prędkość graniczną przejazdu przez próg zwalniający. W związku z powyższym w przedstawionym układzie znaków drogowych, prędkość wskazana na znaku B-33 odnosi się jedynie do miejsca umieszczenia progu zwalniającego.
Powyższe stanowisko prezentował także w swojej opinii mgr inż. Adam Rezy z Instytutu Ekspertyz Sądowych w Krakowie. Uznał on, że skoro po obu stronach progu ustawione są znaki ograniczenia prędkości do 20 km/h, a na odcinkach drogi przed progami nie ma takiego ograniczenia, to nie ulega wątpliwości, że nie ma żadnego uzasadnienia dla tak znacznego ograniczenia prędkości tylko dla jednego kierunku, zatem to ograniczenie dotyczy jedynie odcinka drogi pomiędzy tymi znakami.
Prawda jest taka jaką od zawsze prezentowała Policja i sądy, a mianowicie, że znak ograniczenia prędkości odwołuje znak lub skrzyżowanie w rozumieniu zasad ruchu. Jeżeli zatem ograniczenie ma dotyczyć tylko progu, to za progiem ma stać znak odwołania tego ograniczenia, a jeżeli ograniczenie ma dotyczyć całego odcinka drogi z jednym lub wieloma progami, to ograniczenie ma stać na początku tej drogi.
Ryszard Roman Dobrowolski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prawo dotyczące zasad ruchu drogowego ma obowiązek być proste, jednoznaczne i oczywiste, bowiem takim być musi, by wszyscy, niezależnie od wieku i wykształcenia, jednakowo je rozumieli i stosowali w praktyce. Właśnie temu, by tak było, poświęcony jest ten blog.
Blog nie jest forum dyskusyjnym i wszelkie wpisy obrażające autora oraz komentujących nie będą publikowane.
Jeżeli masz wątpliwości, przeczytaj, zastanów się i sam podejmij decyzję, co jest dla Ciebie prawdą, a co fałszem. Pamiętaj, że po uzyskaniu uprawnień do prowadzenia pojazdów, to Ty odpowiadasz za to co czynisz na drodze, nie twój dawny instruktor lub egzaminator, funkcjonariusz lub urzędnik, dziennikarz, autor książki lub bloga.
Zbytnia pewność siebie znika w zderzeniu z brutalną rzeczywistością. Wtedy jest już za późno, by uczyć się na cudzych błędach.