346. Pieszy na chodniku nie ma pierwszeństwa przed nikim na jezdni drogi - Jedź bezpiecznie 817.
W odc. 817 z serii Jedź bezpiecznie sekretarz Małopolskiej Rady BRD i zarazem dyrektor MORD odpowiedzialny za szeroko rozumianą edukację komunikacyjną, nie tylko w Krakowie, nie pierwszy raz, zakładam że nieświadomie, namawia kierowców do łamania prawa.
https://youtu.be/UspFicDpCq4
Najwyraźniej nie wie, że stojący na chodniku pieszy ma pierwszeństwo tylko w strefie zamieszkania, w której z założenia nie powinno być ani chodników, ani przejść dla pieszych.
Być może w przyszłości pieszy będzie miał pierwszeństwo nie tylko na przejściach dla pieszych, ale także zanim na nie wejdzie? Mam nadzieję, że gdy się tak stanie, to będzie to dotyczyło tylko stref ograniczonej, do 20 lub 30 km/h, prędkości, w których dominuje ruch pieszych, a kierujący pojazdami są tam intruzami.
Dziś, wbrew medialnym doniesieniom i nieuprawnionym wymysłom "ekspertów", stojący na chodniku przed przejściem pieszy nie ma pierwszeństwa przed jadącym prosto kierującym i mam nadzieję, że nadal tak będzie, przede wszystkim dla bezpieczeństwa pieszych.
Pieszy ma prawo wejść na jezdnię tylko wtedy, gdy na to wejście pozwoli mu, przy obowiązkowym w przyszłości zachowaniu przez niego szczególnej ostrożności, brak nadjeżdżającego pojazdu na którym wchodząc na jezdnię nie wymusi pierwszeństwa lub gdy na wejście pozwoli mu zielony sygnał na sygnalizatorze lub sygnał nadawany przez kierującego ruchem.
Przez lata wmawiano pieszym, by pokonywali jezdnię drogi "bezpiecznym" przejściem dla pieszych, gdyż przejście dla pieszych jest chodnikiem, co było i jest jedynie nieuprawnionym wymysłem.
Przejście dla pieszych i przejazd dla rowerzystów są jezdnią drogi, tyle tylko, że oznaczoną znakami drogowymi, które narzucają specjalne zasady ruchu kierującym i pieszym, w celu poprawy ich bezpieczeństwa, bez żadnej jego gwarancji.
Marek Dworak w sposób nieuprawniony wmawia nam, że prawo o ruchu drogowym wymaga od kierującego, gdy na przejściu nie ma pieszych i żaden pieszy na nie wchodzi, zmniejszenia prędkości przed przejściem, a nawet zatrzymania w celu zachęcenia pieszego do wejścia na jezdnię.
Policjanci zamiast karać "głupio uprzejmych" za nieuprawnione i zaskakujące innych kierujących zatrzymanie przed przejściem na którym nie ma pieszych i żaden pieszy na nie wchodzi, karze tych, którzy nie byli w stanie, jadąc obok z tą samą lub mniejszą prędkością, nie widząc nawet świateł STOP jadącego obok pojazdu, uczynić tego samego.
Czymś innym jest wyprzedzanie przed i na przejściach i przejazdach przez jezdnię, czego jednoznacznie zabrania prawo o ruchu drogowym, a czymś innym opisana wyżej sytuacja.
Oczywistym jest, że łatwiej jest karać kierowców niż pieszych, zasłaniając się tym, że ci drudzy są niechronionymi uczestnikami ruchu drogowego. Skoro sa niechronieni, to tym bardziej powinni być świadomi tego, że cmentarze są pełne tych, którzy słusznie twierdzili, że mają pierwszeństwo, jak się później okazało, nie do przejścia lecz zejścia.
W opisanej sytuacji wielu powołuje się na zasadę ograniczonego zaufania, dając świadectwo temu, że nie rozumieją tej zasady.
Zasada ograniczonego zaufania nie występuje w prawie drogowym samodzielnie. Podstawową zasadą obowiązującą w ruchu drogowym jest wiara w to, że inni kierujący właściwe rozumieją i stosują obowiązujące prawo. Uczestnik ruchu lub inna osoba znajdująca się na drodze mają prawo liczyć na to, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu drogowego, chyba że okoliczności wskazują na możliwość odmiennego ich zachowania (art. 4 ustawy Prawo o ruchu drogowym).
Zatem dopiero w sytuacji, gdy kierujący zauważy niewłaściwe lub niejednoznaczne zachowanie innego uczestnika ruchu drogowego nie powinien tego bagatelizować i zakładać, że nic złego się nie stanie, lecz właśnie, w myśl zasady ograniczonego zaufania, powinien założyć, że może on stworzyć swoim zachowaniem niebezpieczeństwo w ruchu drogowym.
Przewidywanie czegoś co może się zdarzyć bez żadnych symptomów wskazujących na prawdopodobieństwo takiego stanu rzeczy, to zwykła ostrożność która nie ma prawa przeszkadzać w bezpiecznym i zgodnym z prawem poruszaniu się na drodze. Nadmiar obaw i negatywnych emocji zamienia się w niedopuszczalne zachowanie mogące paraliżować kierującego i czynić jego zachowanie nieprzewidywalnym, zatem niebezpiecznym dla innych uczestników ruchu.
Zatrzymywanie się przed przejściem bez uzasadnienia opartego na przepisach prawa jest naruszeniem tych przepisów i bezpieczeństwa w ruchu drogowym, za co głupio uprzejmi powinni być surowo karani, szczególnie gdy zaproszony w ten sposób do wejścia zostanie narażony na niebezpieczeństwo.
Podobnym pozbawionym sensu, że o ekologii nie wspomnę, jest "uprzejmość" kierującego samotnie poruszającego się na drodze.
Jak zatem być uprzejmym w zgodzie z przepisami?
Przede wszystkim nie należy zaskakiwać pieszego i innych kierujących nagłym zatrzymaniem połączonym z zachęcaniem pieszego do wejścia na jezdnię przed zatrzymujący się samochód, który może zostać uderzony z tyłu lub który może być wyprzedzany lub omijany, niestety z winy tego, który się nagle i niespodziewanie zatrzymał stwarzając zagrożenie w ruchu drogowym.
Należy zatem powoli zmniejszać prędkość jeszcze daleko przed przejściem. Wtedy pieszy ma pełną kontrolę nad ruchem, a szybcy i wściekli będą mieli czas i miejsce na zgodne z przepisami jego wyprzedzenie. Pozostali jadący z tyłu będą mogli bez zaskoczenia zwolnić, by nie wyprzedzać, obserwując przejście i gdy będzie trzeba zatrzymać się, nie zaskakując jadących z tyłu.
I na koniec jeszcze jedna uwaga. Na jezdniach o więcej niż dwóch pasach ruchu oraz na tych na których dozwolona prędkość jest wyższa od 50 km/h, jak np. na Conrada w Krakowie (70 km/h), a także za zakrętami drogi, szczególnie gdy droga z pierwszeństwem zmienia swój kierunek na skrzyżowaniu, nie ma prawa być niekierowanych przejść dla pieszych lub przejść w ogóle. Tylko tyle i aż tyle.
Mam nadzieję, że kolejne popisy legislacyjne rządzących nie będą takimi samymi bublami prawnymi jak jazda na suwak z obowiązkiem robienia miejsca, jak nigdzie na świecie, dwóm pojazdom, albo tworzenie korytarza bezpieczeństwa z obowiązkiem zbliżenia się do krawędzi pasa ruchu, a nie, jak na całym świecie, do krawędzi jezdni, co też jest ewenementem na światową skalę (https://mrerdek1.blogspot.com/2020/01/199-jazda-na-suwak-propozycja.html).
Na koniec coś, co jest karygodne i niedopuszczalne, co zagraża pieszym, a karani bezpodstawnie przez Policję kierowcy którzy ani nie wyprzedzają, ani nie jadą sąsiadującymi ze sobą pasami ruchu tej samej jezdni, jak twierdzi Marek Dworak, co świadczy źle nie tylko o Marku Dworaku, ale także o krakowskich drogowcach i policjantach. I pomyśleć, że w Krakowie jest Politechnika, a na niej wydział Inżynierii Ruchu.
Chodzi o sytuację na filmie o 0:56. Po pierwsze filmujący zaczyna hamować w sytuacji gdy nawet przed przejściem nie ma pieszych - czerwona strzałka na zrzucie ekranowym poniżej.
Karygodnym jest tu jednak coś jeszcze, a mianowicie rozdzielenie jezdni przed przejściem powierzchnią wyłączoną z ruchu, co czyni z jednej jezdni dwie osobne, tu wbrew obowiązującemu prawu, BEZ WYSEPKI BEZPIECZEŃSTWA, która przy rozdzieleniu jezdni ma obowiązek mieć szerokość, w miejscu wyznaczonej strefy oczekiwania pieszych, nie mniej niż 2 metry.
W tej sytuacji nie dość, że nie ma wysepki, to też nie może być mowy o wyprzedzaniu przed przejściem ani o jeździe sąsiadującymi ze sobą pasami ruchu na tej samej jezdni, co jest bezpośrednim narażeniem pieszych na niebezpieczeństwo, które zafundowali im odpowiedzialni za bezpieczeństwo ruchu w Krakowie.