piątek, 14 maja 2021

370. Barometr odpowiedzialnej jazdy i fragment z historii "ruchu okrężnego"

370.  Barometr odpowiedzialnej jazdy
 i fragment z historii "ruchu okrężnego"

Szóstego maja obchodzony był, ustanowiony przez Komisję Europejską, Europejski Dzień Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. 

Celem tej inicjatywy jest uświadomienie nam wszystkim jak duże znaczenie dla bezpieczeństwa ma szacunek dla innych uczestników ruchu drogowego przez powszechne stosowanie się do obowiązujących zasad ruchu drogowego. 

Jak to wygląda w praktyce widzimy każdego dnia na naszych drogach. Wiele do myślenia daje także ostatni "Barometr odpowiedzialnej jazdy 2021"* o czym pisze red. Tomasz Budzik  (Autokult WP).

 Okazuje się, że aż 66 proc. biorących udział w badaniu Polaków stwierdziło, że przepisy ruchu drogowego nie są spójne i właściwe do sytuacji drogowych. Najlepiej pod tym względem było w Grecji, gdzie uważało tak 37 proc. ankietowanych. Również najczęściej w Europie Polacy twierdzą, że przepisy powstają po to, by umożliwić karanie kierowców. Sądzi tak 39 proc. ankietowanych w naszym kraju. Takie przeświadczenie najsłabsze było w Szwecji (17 proc.).

Z kolei Polacy najrzadziej spośród badanych narodów — w 22 proc. — przejawiali pewność, że w razie spowodowania wypadku będą odpowiadać za swoje niewłaściwe zachowanie za kierownicą.

Polacy, którzy przestrzegają przepisów, najrzadziej spośród ankietowanych narodów przyznają, że robią to, ponieważ ufają w ich sens. Stwierdziło tak jedynie 15 proc. zmotoryzowanych. Jako pobudkę do przestrzegania przepisów Polacy najczęściej w Europie (32 proc.) podają chęć chronienia innych kierowców.

To raczej kiepska recenzja dla odpowiedzialnych za kształt prawa polityków.

Komisja Europejska nie ma niestety świadomości tego, że same deklaracje, bicie na alarm i ambitne programy niczego nie załatwią, bowiem pozwala ona równocześnie  na to, by wpływowe lobby krajowych "ekspertów" wprowadzało bezkarnie swoje, sprzeczne z prawem europejskim regulacje lub wadliwie interpretowało obowiązujące prawo, co przyczynia się do samowoli interpretacyjnej kierujących.  Właśnie to powoduje pogardę dla prawa i brak zaufania do tych którzy je tworzą i stosują w praktyce.

Mamy z tym procederem, za sprawą byłych "przyjaciół", do czynienia głównie w krajach byłego bloku wschodniego, niestety także w Polsce.  

Cóż z tego, że prawo o ruchu drogowym, co do podstawowych zasad ruchu i znaczenia znaków drogowych jest w Polsce od dwóch dekad zgodne z międzynarodowymi traktatami, skoro praktyka w szeroko rozumianej edukacji komunikacyjnej, także na poziomie akademickim, jest wciąż oparta na nieuprawnionych wymysłach interpretacjach wpływowych do dziś współtwórców i komentatorów bubla prawnego z czasów PRL i przewodniej siły jednej partii, czyli Kodeksu drogowego z 1983 roku? 

Walka z patologiami i partykularnymi interesami wszelkiego rodzaju koterii i wpływowych lobby, szczególnie prowadzona w pojedynkę, to wg wielu strata czasu, to walka z wiatrakami. Są na szczęście tacy, którzy wierzą w to, że prawda zwycięży oraz, że kropla drąży skałę. 

W dążeniu do prawdy nie pomagają ci wszyscy którzy w dobrej wierze, lecz w oparciu o nieuprawnione wymysły, usiłują popularyzować obowiązujące zasady ruchu oraz znaczenia znaków i sygnałów drogowych. 

Pomimo, że obwiązujące zasady ruchu drogowego są proste i oczywiste, przez ich wadliwą interpretacje, stają się niespójne i niezrozumiałe. 

Na zakończenie tego felietonu przywołam jako przykład część historii "ruchu okrężnego", z uwagi na swoją prostotę, genialnej organizacji ruchu o tej międzynarodowej nazwie. 

Dedykuję ten wpis tym wszystkim, którzy przyjmują fałsz za prawdę i naginają prawo do nieuprawnionych wymysłów wpływowych ignorantów uznawanych za ekspertów jedynie z racji zajmowanych stanowisk i pełnionych funkcji. Nie wolno zatracić tego co jest istotą normy prawnej, a mianowicie jej sensu i znaczenia.

W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku budowle drogowe, głównie typu rondo, o okrężnej organizacji ruchu, czyli te z jedynie okrężnie biegnącą do wlotów dalej bez końca dookoła wyspy lub placu jezdnią, z powodu rozwoju motoryzacji zaczynały się blokować. Było to wynikiem pierwszeństwa wjeżdżających przed tymi, którzy byli już na okrężnie zorganizowanym rondzie, bowiem każde skrzyżowanie wlotowe tak zorganizowanej budowli (oznaczonej na wszystkich wlotach samotnym znakiem "obowiązujący ruch okrężny") jest skrzyżowaniem równorzędnym.  

Ustalono wówczas w Genewie, że w Europie samotny znak "obowiązujący ruch okrężny" powiadamiający kierujących o tym, że obiekt na który wjeżdżają jest zorganizowany wg zasad "ruchu okrężnego", będzie oznaczał także brak pierwszeństwa wjeżdżających na skrzyżowanie wlotowe od strony znaku (skrzyżowanie o ruchu okrężnym) okrężnie zorganizowanych budowli drogowych, co wprost zaprzeczało podstawowej zasadzie ruchu prawostronnego, czyli pierwszeństwu z prawej. 

Spotkało się to ze sprzeciwem wielu zachodnich państw, w tym Francji, gdzie budowli typu rondo o okrężnej organizacji ruchu było i jest do dziś najwięcej. Na znak protestu Francja postanowiła wycofać ze swojego Kodeksu drogowego znak nakazu "obowiązujący ruch okrężny".

Ponieważ pomysł przywędrował ze wschodu, uzyskał pełne poparcie ze strony przedstawicieli państw wschodniej części Europy. Mało kto wie, że to zaprzeczające trosce o bezpieczeństwo uzgodnienie obowiązywało w PRL do końca 1983 roku, a na wschodzie Europy są kraje, gdzie funkcjonuje do dziś. 

Jedni jeździli w Europie wg starego prawa inni wg nowego, więc tam gdzie budowli typu rondo o okrężnej organizacji ruchu było wiele, tak jak w tamtych czasach np. na Węgrzech, nieszczęść było także sporo. Uznanie,  bez zmiany znaku lub jego uzupełnienia, jezdni na obwiedni  za drogę z pierwszeństwem spowodowało, że zachowanie szczególnej ostrożności przy zbliżaniu się na obwiedni do drogi wlotowej przestało dla wielu kierujących mieć znaczenie, co dodatkowo wpłynęło na to, że bezpieczny "ruch okrężny" stał się zabójczy.  

Zastanawiano się jak przy ruchu prawostronnym pogodzić pierwszeństwo z lewej zapewniającej brak blokowania się pojazdów na obwiedni, z prawem do bezpiecznego wjazdu od strony znaku "obowiązujący ruch okrężny" długich i powolnych pojazdów.

Pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku Frank Blackmore z Wielkiej Brytanii, pracując nad koncepcją "multi roundabout", zwanego magicznym rondem, wpadł na pomysł, by pierwszeństwo, bez naruszania zasad "ruchu okrężnego", odwracać na wlotach okrężnie zorganizowanej budowli drogowej  przez dodanie od góry do znaku "obowiązujący ruch okrężny" znaku "ustąp pierwszeństwa" lub STOP. 

W 1971 roku Porozumieniami europejskimi  przyjęto ten pomysł za obowiązującą w Europie zasadę. Zapisano wówczas, że znak "obowiązujący ruch okrężny", powiadamiający kierujących o obowiązku stosowania się do zasad "ruchu okrężnego", nie będzie miał już innego znaczenia poza wskazaniem kierunku "ruchu okrężnego". 

Postanowiono, że do odwrócenia pierwszeństwa na wlotach budowli o okrężnej organizacji ruchu stosowany będzie, wg pomysłu Franka Blackmore,  znak "ustąp pierwszeństwa" lub znak "STOP" dodawany na wlotach od góry do znaków "obowiązujący ruch okrężny", zachowując przy tym zasadę pierwszeństwa tego, kto znajduje się już na skrzyżowaniu wlotowym (skrzyżowaniu o ruchu okrężnym) okrężnie zorganizowanej budowli drogowej o dowolnym kształcie i wielkości. Chodziło o to, by nie blokować pojazdów na obwiedni i nie utrudniać ruchu długim i powolnym pojazdom, które nie wymuszając pierwszeństwa wjechały już na skrzyżowanie wlotowe, co było gwarantowane przy pierwszeństwie z prawej.    

Niestety polski przedstawiciel w grupie ekspertów BRD przy Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ w Genewie, z powodu braku właściwej wiedzy i wykształcenia uznał, że znak "ruch okrężny" stał się  symbolem ronda który można stawiać poza wlotami także na wyspie w miejsce znaku C-9. Dla niego znak "obowiązujący ruch okrężny" stał się znakiem nakazu kierunku jazdy z prawej strony wyspy środkowej ronda, bowiem wg niego wskazuje on "okrężny kierunek ruchu", a "nowoczesny ruch okrężny" w odróżnieniu od tego co było wcześniej, to zmiana kierunku jazdy w lewo przy wyspie ronda z włączonym przed wjazdem na rondo lewym kierunkowskazem. 

"Okrężny kierunek ruchu" to nie to samo, co "kierunek ruchu okrężnego", tak jak węgiel kamienny nie jest kamieniem węgielnym, a uzgodnione w Genewie dodanie znaku A-7 do znaku C-12 w celu odwrócenia pierwszeństwa, nie upoważnia do dodawania znaku C-12 do znaku A-7 na wlotach kierunkowo zorganizowanych, złożonych ze zwykłych skrzyżowań, budowli drogowych o podporządkowanych wszystkich wlotach i pasach ruchu biegnących od wlotu do wylotu.

Kierunek "ruchu okrężnego" może być zgodny lub przeciwny do ruchu wskazówek zegara, co zależy wyłącznie od tego, czy ruch w danym kraju jest prawo czy lewostronny. Ponieważ ów ekspert był ministerialnym specjalistą od prawnej regulacji ruchu drogowego w PRL, pod jego dyktando zmieniono w 1983 roku polskie prawo, w wielu ważnych dla BRD sprawach na sprzeczne z prawem europejskim. 

Dwie dekady temu naprawiono ten błąd nową, aktualnie obowiązującą,  ustawą Prawo o ruchu drogowym  i nowym rozporządzeniem w sprawie znaków i sygnałów drogowych. 

Niestety interpretowanie tego prawa wciąż jest oparte na starym kodeksie i tak jest stosowane w edukacji komunikacyjnej naszego społeczeństwa, także tej popularyzatorskiej. Efekty tego widać na drogach oraz ich jezdniach, i to nie tylko w zachowaniu kierujących. 

Na wlotach budowli drogowych o kierunkowej organizacji i podporządkowanych wszystkich wlotach montowane są od 2005 roku całkowicie bezprawnie znaki C-12, zaprzeczające wprost tej organizacji ruchu, a na wlotach okrężnie zorganizowanych budowli drogowych domalowywane są, zaprzeczające tej organizacji, strzałki kierunkowe. 

Ta samowola i bezprawie wynikają z wadliwego założenia lub ślepej wiary w nieuprawnione wymysły wg których złożona z elementarnych (zwykłych) skrzyżowań budowla typu rondo to w całości, pod względem zasad ruchu, jedno klasyczne skrzyżowanie z wyspą na środku, co nie jest prawdą. 

Gdyby tak było, to nie mogłoby mieć podporządkowanych wszystkich wlotów, stąd dodawanie znaku C-12 do znaków A-7. Nie mogłoby mieć także jedynie okrężnie biegnącej jezdni, stad domalowywanie strzałek kierunkowych na wlotach, co ma sugerować, że pasy ruchu biegną wbrew oznakowaniu na wprost od wlotu do wylotu.  

Przypominam, że ten blog nie tworzy nowego prawa lecz opisuje to co obowiązuje. Ma służyć właściwej edukacji komunikacyjnej i dzięki temu poprawie bezpieczeństwa na polskich drogach. Jest sprzeciwem na bezkarne ogłupianie kolejnych pokoleń polskich kierowców przez dziennikarzy, egzaminatorów i dyrektorów wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego oraz na krzywdzenie ludzi przez niedouczonych biegłych sądowych, policjantów i urzędników. 

Niestety obojętność i spokój ministerialnych urzędników oraz partykularne interesy wpływowych koterii są wciąż ważniejsze od powszechnie deklarowanej troski o bezpieczeństwo i zdrowie uczestników ruchu drogowego. 
Ryszard R. Dobrowolski  

 *) Europejski barometr odpowiedzialnej jazdy Przygotowany dla Fondation Vinci Autoroutes pour une conduite responsable (Fundacji Vinci Autoroutes na rzecz odpowiedzialnej jazdy) Autorzy: Amandine Lama oraz Etienne Mercier (https://fondation.vinci-autoroutes.com/fr/article/11e-barometre-de-la-conduite-responsable-1)

15 komentarzy:

  1. Czy mógłbym prosić o opinie sytuacji z 2:17 https://youtu.be/sgIclnmz40o
    ?
    Moim zdaniem linia p-13 nie ma mocy prawnej z uwagi na brak znaku pionowego a kierowca jadący z lewej strony ma pierwszeństwo przed pojazdem Lki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elka jechała drogą z pierwszeństwem, natomiast skręcający w prawo skręcał z łącznika między jezdniami drogi z pierwszeństwem. Nie ma znaczenia czy jest tam znak A-7, czy nie, gdyż jest to droga poprzeczna, łącznik między jezdni drogi z pierwszeństwem. Elka, aby zawrócić, musiała pojechać pod prąd lewym pasem ruch na skrzyżowaniu, dlatego ustąpiła pierwszeństwa skręcającemu w prawo. Gdyby L-ka jechała dalej drogą z pierwszeństwem, nie byłoby sytuacji kolizyjnej ze skręcającym w prawo.

      Usuń
    2. No a kto byłby winny w przypadku kolizji (gdy kierowca skręca w prawo za wyspa a nie przed a Lka zawraca)?

      Usuń
    3. @Klechu - Winnym jest ten, kto przyzna się do winy lub kogo Sąd uzna za winnego. Do tego dochodzi wiedza oskarżyciela publicznego, najczęściej przedstawiciela Policji, biegłego sądowego i obrońcy. Policja z dużym prawdopodobieństwem uznałaby za winnego skręcającego tu w prawo z drogi podporządkowanej na tą samą jezdnię drogi na którą wjeżdżała Elka jadąc drogą z pierwszeństwem. Skręcający w prawo mógłby użyć argumentu, że Elka sygnalizowała zamiar jazdy w lewo jadąc zgodnie z przebiegiem jezdni i strzałką w lewo, i niespodziewanie skręciła z tej jezdni w lewo jadąc na skrzyżowaniu pod prąd w celu zawrócenia. Z drugiej strony mógłby paść argument, że droga z pierwszeństwem się tam rozwidla i Elka sygnalizowała zamiar jazdy lewą jej odnogą mając pierwszeństwo bez związku z manewrem zawracania. Poza tym skręcający miał obowiązek jazdy prosto, a pojechać w prawo powinien wcześniej jadąc droga z pierwszeństwem bez zmiany kierunku jazdy. Z uwagi na odmienne stanowiska sprawa trafiłaby do sądu i zostałaby rozpatrzona w trybie nakazowym.

      Wyrok byłby całkowicie zgodny ze stanowiskiem Policji, bowiem sprawa w tym trybie jest rozpatrywana na wniosek i w oparciu o uzasadnienie złożone przez Policję.

      Gdyby uznany winnym złożył sprzeciw do tego wyroku, to sprawą zająłby się Sąd w zwykłym trybie. Po kilkunastu miesiącach sprawa zakończyłaby się trudnym do przewidzenia wyrokiem, bowiem nie wiemy jakich argumentów użyłaby Policja oraz obrona i jakie stanowisko przedstawiłby biegły, które zależy od jego wiedzy oraz zadanych mu przez Sad pytań, także uwzgledniających stanowisko obrony. Opinia biegłego jest de facto odpowiedzią na pytania Sądu, które mogą być niestety także tendencyjne, a nawet sprzeczne z obowiązującym prawem, jak np. pytanie o winę i wskazanie winnego.

      Usuń
    4. Czy gdyby ta Lka zamierzała jechać zgodnie z drogą z pierwszeństwem, mogłaby nie używać kierunkowskazu, czy może strzałki poziome i pionowe nakazują jego użycie? Na tym skrzyżowaniu skręt w prawo to opuszczenie drogi z pierwszeństwem, ale z drugiej strony są wyznaczone pasy ruchu i jak już ktoś jest na prawym pasie, to może tylko jechać w jednym kierunku (podobnie jak przy rondach gdzie lewy pas wprowadza nas do ruchu okrężnego, gdzie mamy możliwości, a prawy np. prowadzi tylko do wylotu, gdzie poza zmianą pasa na ten właśnie pas, zjeżdżając już nie włączamy kierunku z tego co rozumiem), więc prosiłbym o wyjaśnienie.

      Drugie pytanie: gdy mamy znak "nakaz jazdy prosto" to nigdy nie używamy kierunków, a jak jest w lewo albo w prawo to zawsze trzeba ich używać? Niektóre skrzyżowania są pod takim kątem, że nie wiadomo, czy traktować to jako drogę wlotową (np zjazd autostrady, gdzie jest tylko znak stop przed połączeniem z główną, ale możliwość tylko jazdy w prawo.. no właśnie, a może prosto?). Przykład na drogę z pierwszeństwem i nakaz jazdy w lewo: https://www.google.com/maps/@50.1376934,19.4035538,3a,75y,200.92h,77.92t/data=!3m6!1e1!3m4!1s7q-ezyb4cxmNvCm5YZ2hyw!2e0!7i13312!8i6656 - czy dobrze rozumiem, że skoro nie ma tutaj tabliczki pokazującej rzeczywisty przebieg drogi z pierwszeństwem, to teoretycznie biegnie ona prosto (i wtedy znak nakazu jazdy w lewo jest zasadny i włączamy kierunkowskaz), pomimo że prosto jechać nie można z powodu zakazu, a jadący z naprzeciwka mają ustąpić pierwszeństwa? Wydaje mi się, że prościej byłoby postawić znak pokazujący rzeczywisty przebieg i usunąć znak nakazu jazdy w lewo. Z góry dziękuję za odpowiedź.

      Pozdrawiam, Krzysztof Gutowski

      Usuń
    5. ! Panie Krzysztofie. Na filmie https://www.youtube.com/watch?v=sgIclnmz40o pokazano złożone z wielu skrzyżowań zwykłych skanalizowane skrzyżowanie dróg publicznych. Zasady ruchu dotyczą tu każdego z osobna elementarnego skrzyżowania w rozumieniu zasad ruchu. Jedno z nich, typu Y, L-ka wykorzystała do zawrócenia. Prawidłowo sygnalizuje zamiar zmiany kierunku jazdy w lewo, czyli opuszczenie biegnącej po łuku w lewo drogi z pierwszeństwem. Gdyby nie miała zamiaru zawrócić powinna jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni drogi z pierwszeństwem, BEZ WŁĄCZANIA KIERUNKOWSKAZÓW, bowiem nie zmieniała kierunku jazdy, a jedynie kierunek ruchu pojazdu. Na jezdni drogi z pierwszeństwem nie powinno być w ogóle strzałki, a gdyby zabronić tam zawracania, powinna być zastosowana strzałka do jazdy prosto.

      Co do pojazdu skręcającego w prawo. Sygnalizuje zamiar wjazdu na prawy pas, zmienia pas i wyłącza kierunkowskaz. Na skrzyżowaniu typu Y tak naprawdę kierujący nie opuszcza drogi z pierwszeństwem, bowiem prawy pas to nadal pas jezdni drogi z pierwszeństwem, która biegnie łukiem w prawo. Droga poprzeczna jest podporządkowana w przeciwnym kierunku i tak jest znaczona na tabliczce, dlatego włączenie prawego kierunkowskazu przed skrzyżowaniem typu T jest w pełni uzasadnione.

      I ostatni przykład, to poważna wada oznakowania podyktowana troską o to, by nikt nie pojechał pod prąd. DROGA Z PIERWSZEŃSTWEM biegnie tak jak to ustalono znakami A-7 i D-1. Tabliczka T-6 jest ich uzupełnieniem, gdy przebieg drogi z pierwszeństwem nie jest oczywisty i widoczny dla kierującego. Pokazując rzeczywisty przebieg jezdni ostrzega o innym przebiegu niż typowy. Zatem jej brak jest tu wadą, tym bardziej, że zamontowano ją na pozostałych wlotach. Pomimo braku tabliczki droga z pierwszeństwem biegnie łukiem w lewo. Jadąc drogą z pierwszeństwem nie ma podstaw do włączania lewego kierunkowskazu.

      A co do znaków nakazu C-1 do C-11, to w praktyce WORD i OSK wciąż te znaki są postrzegane jako znaki nakazu kierunku jazdy wg Kodeksu drogowego z 1983 roku. Od dwóch dekad są to znaki zobowiązujące kierującego do RUCHU w kierunku zgodnym ze wskazaniem strzałek co może być zmianą kierunku ruchu (bez włączania kierunkowskazu), jak w przykładzie z drogą z pierwszeństwem, lub może być wymuszeniem zmiany kierunku jazdy, czyli opuszczenia jezdni drogi wg nakazu z jej lewej lub prawej strony, co wymaga włączenia kierunkowskazów. Wjazd na autostradę jest jazdą przez skrzyżowanie wlotowe na wprost, zatem bez zmiany kierunku jazdy.

      Usuń
  2. Witam,

    Czy można przejechać przez taką zatokę przystankową, czy trzeba jechać wyznaczonym pasem ją omijającym? Pytanie dotyczy sytuacji, gdy nie stoi tam autobus. Jeżeli można, to czy trzeba włączyć prawy kierunkowskaz przed i lewy przy opuszczaniu zatoki?
    https://www.google.com/maps/@50.3214679,18.6633947,3a,75y,335.81h,92.92t/data=!3m6!1e1!3m4!1sDZHlBrMnK5ieESKAGxmA0A!2e0!7i13312!8i6656

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Fan tej strony - Zatoka przystankowa (autobusowa, trolejbusowa) jest elementem przystanku (art. 2.13 ustawy prd) leżącym zawsze poza jezdnią drogi, która służy do zatrzymywania się uprawnionych do tego pojazdów, co samo z siebie wyklucza przeznaczenie jej do innych celów lub innych pojazdów.

      Jeżeli "zatoka" jest wyznaczona znakami drogowymi na jezdni drogi, tak jak na przykładzie, to ta część drogi nie jest także jej jezdnią lub dodatkowym pasem ruchu. Nie wolno tego mylić z przystankiem wyznaczonym na jezdni "żmijką" (znak P-17 - linia przystankowa).

      Pojazd nieuprawniony nie ma prawa przejazdu przez zatokę przystankową. Kierujący autobusem wjeżdżając do zatoki opuszcza jezdnię czyli zmienia kierunek jazdy, co ma obowiązek sygnalizować niezależnie od tego czy zmienia przy tym kierunek ruchu czy nie. Wyjeżdżając włącza się do ruchu sygnalizując wyjazd kierunkowskazem w celu ułatwienia mu, na terenie zabudowanym, włączenia się do ruchu.

      Gdy kierujący się zagapi i przejedzie pokazaną na przykładzie zatokę musi mieć świadomość tego, że de facto opuszcza jezdnię i włącza się do ruchu, ze wszystkimi tego konsekwencjami. To w praktyce tak, jak gdyby wjechał na chwilę na pobocze.

      Usuń
    2. Dobry wieczór. Szanowny Panie, odnoszę wrażenie, że Pańska odpowiedź jest niestety tym, z czym stara się Pan walczyć: interpretacją.

      "Zatoka przystankowa (...) jest elementem przystanku (art. 2.13 ustawy prd) leżącym zawsze poza jezdnią drogi (...)"
      Skąd twierdzenie, że poza jezdnią? Tak jak C-12 nie zmienia definicji skrzyżowania, tak D-15, D-16 i D-17 oraz P-7a nie zmieniają definicji jezdni i pasa ruchu.

      "(...) która służy do zatrzymywania się uprawnionych do tego pojazdów (...)
      Pojazdy wjeżdżające do zatoki są w ruchu, a następnie zatrzymują się z przyczyn niewynikających z warunków lub przepisów ruchu drogowego (autobus nie ma obowiązku zatrzymania się - dana linia może przecież nie obsługiwać przystanku). Zatoka przeznaczona jest zatem nie tylko do zatrzymywania się uprawnionych pojazdów, ale także do ruchu pojazdów.

      "(...) co samo z siebie wyklucza przeznaczenie jej do innych celów lub innych pojazdów."
      Prawda jest taka, że prd nie definiuje zatoki, za to jednoznacznie definiuje jezdnię i pas ruchu.

      Biorąc powyższe pod uwagę: potoczne lub zdefiniowane w innej ustawie pojęcie zatoki to - z punktu widzenia prd - pas ruchu, po którym mogą poruszać się wszystkie pojazdy (jeśli w zatoce nie ma P-22), ale zatrzymać się z przyczyn niewynikających z warunków ruchu - tylko pojazdy uprawnione. Dlatego właśnie dozwolone jest zawracanie "z użyciem infrastruktury", bo ewentualna konieczność zatrzymania się w zatoce podczas tego manewru wynika z warunków ruchu, więc nie jest wykroczeniem.

      Cały dalszy Pański wywód o opuszczaniu jezdni mija się z prawdą, co nie zmienia faktu, że kierowca pojazdu wjeżdżając w zatokę ma obowiązek sygnalizować ten manewr zmiany pasa ruchu prawym kierunkowskazem, a kierowca pojazdu uprawnionego ruszając z zatoki włącza się do ruchu (bo zatrzymał się z przyczyn niewynikających z warunków lub przepisów ruchu). Użycie lewego kierunkowskazu w trakcie włączania się do ruchu zależy od tego czy pas ruchu ma kształt typowej zatoki z dwoma załomami, czy jest to "zatoka otwarta", jak mówi Pański Ulubieniec z Krakowa, a także od obecności lub braku linii P-7a.

      W przykładzie, który wskazał Fan tej strony, mamy:
      1. przed początkowym załomem linii P-7a dwa nieoznaczone pasy ruchu służące do jazdy w tym samym kierunku
      2. początkowy załom linii P-7a kończy prawy nieoznaczony pas ruchu i rozpoczyna prawy oznaczony pas ruchu, przy którym znajduje się przystanek
      3. lewy nieoznaczony pas ruchu kontynuuje swój bieg wzdłuż linii P-7a jako pas oznaczony
      4. końcowy załom linii P-7a kończy prawy oznaczony pas ruchu i rozpoczyna prawy nieoznaczony pas ruchu
      5. za końcowym załomem linii P-7a lewy oznaczony pas ruchu kontynuuje swój bieg jako pas nieoznaczony, po czym zanika

      Kierowca jadący prawym pasem może:
      1. Kontynuować jazdę na wprost dwukrotnie zmieniając pas ruchu (najpierw prawy kierunkowskaz, potem lewy)
      2. Ominąć (z lewym kierunkowskazem) oznaczony pas ruchu ustępując pierwszeństwa jadącym pasem lewym

      Kierowca jadący pasem lewym kontynuuje jazdę bez konieczności sygnalizowania czegokolwiek.

      Zdrowia i szerokości -
      Radosław Buchta

      Usuń
    3. @Walsodar. Szanowny Panie Radosławie. Po pierwsze ja nie walczę z interpretacją obowiązującego prawa lecz z jego nieuprawnioną wykładnią zarówna co do kompetencji jak i meritum. Opisuje prawo o ruchu drogowym takim jakim ono jest, a jest niezależne od ustawy o drogach publicznych oraz dróg i ulic w rozumieniu budowli drogowych. Zatoka przystankowa nie jest częścią drogi w rozumieniu zasad ruchu drogowego, zatem nie jest także jej jezdnią.

      Linia krawędziowa P-7a umieszczana jest przy krawędzi jezdni, zatem to co jest poza nią nie jest jezdnią, a także jej pasem ruchu. Zatem wjazd do zatoki przystankowej wiąże się z opuszczeniem jezdni, zatem zmianą kierunku jazdy, a wyjazd z zatoki jest włączaniem się do ruchu, na terenie zabudowanym wymagającym ułatwienia tego manewru przez poruszających się po jezdni drogi na którą zamierza wjechać kierujący autobusem lub trolejbusem.

      Jeżeli zatokę przystankową wyznaczono linia krawędziową jezdni, kosztem tej jezdni, to co do zasady niczego to nie zmienia. Ta część drogi nie jest już jezdnią lecz zatoką leżącą poza nią. Wówczas linia przerywania ma szerokość 24 cm oraz długość równą przerwie która wynosi 1 metr. Zatokę od jezdni oddziela wówczas ciągła linia krawędziowa. W inżynierii ruchu ZATOKA AUTOBUSOWA, to element przystanku stanowiący miejsce zatrzymania autobusu, zlokalizowane poza pasem ruchu czyli poza jezdnią.

      Tu przykład takiego rozwiązania komunikacyjnego. https://www.google.rs/maps/@51.8472807,16.5940311,3a,15y,70.81h,89.3t/data=!3m6!1e1!3m4!1saMcdUCd02abETo6btTC_4Q!2e0!7i13312!8i6656?hl=pl

      Odnoszę wrażenie, ponieważ nie ma rysunku, że myli Pan zatokę z przystankiem usytuowanym przy krawężniku (krawędzi jezdni) z poszerzeniem przeznaczonym do omijania stojącego na przystanku pojazdu komunikacji miejskiej. Wówczas na jezdni przy przystanku jest "żmijka" (znak P-17), a pasy ruchu na jezdni poszerzenia nie są oznaczone znakami drogowymi, ze wszystkimi tego konsekwencjami mającymi wpływ na bezpieczeństwo ruchu i ułatwienie ruszania z przystanku oraz pierwszeństwo jadących PRAWYM nieoznaczonym znakami PASEM PRZEZ PRZYSTANEK na którym nie ma autobusu. To nowoczesne rozwiązanie dające priorytet komunikacji miejskiej, czego zaprzeczeniem są zatoki autobusowe, w wielu miastach obecnie likwidowane. To jednak nie to samo co zatoka przystankowa.

      Napisał Pan, że kierowca jadący prawym pasem może kontynuować jazdę na wprost dwukrotnie zmieniając pas ruchu (najpierw prawy kierunkowskaz, potem lewy), a jadący pasem lewym kontynuuje jazdę bez konieczności sygnalizowania czegokolwiek.

      Być może opisuje Pan odmienną sytuację, tylko pozornie podobną do zatoki wydzielonej z jezdni linią krawędziową? To stworzenie na poszerzeniu dwóch oznaczonych znakami drogowymi pasów ruchu, z przystankiem na dodatkowym prawym oznaczonym znakami pasie ruchu z linią przerywaną OD KRAWĘŻNIKA DO KRAWĘŻNIKA, o długości kreski i przerwy po 2 metry (wydzielająca P-1c). Wtedy kierujący autobusem ruszając z tak niefortunnie usytuowanego przystanku musiałby zmienić pas ruchu na samym zwężeniu jezdni licząc jedynie na ułatwienie wykonania tego manewru przez jadące lewym pasem pojazdy.

      Dziękuję za śledzenie bloga oraz za życzenia. Także życzę wiele zdrowia.

      Usuń
    4. Panie Radosławie. Przypomniała mi się sytuacja ze Szczecina. Dwa lata temu rozgorzała na Wykopie dyskusja na temat kolizji między dwoma samochodami osobowymi, z których jeden opuszczał przystanek, a drugi zmieniał za przystankiem pas ruchu na prawy, bowiem tak jak ten pierwszy zamierzał zmienić kierunek jazdy w prawo. Było to w tym miejscu,
      https://www.google.rs/maps/@53.4535561,14.5618774,3a,75y,291.63h,76.04t/data=!3m6!1e1!3m4!1sUmoC_hwixZY-
      VLlEcyYPww!2e0!7i13312!8i6656?hl=pl.

      80% osób uznało winnym zmieniającego pas ruchu, a 20% za winnego uznało przejeżdżającego przez przystanek. Ja należę do tej mniejszości, bowiem opuszczający zatokę przystankową włączał się do ruchu.

      Usuń
    5. Wg mnie zależy od tego gdzie dokładnie doszło do kolizji. Trzeci pas ruchu, przeznaczony do skrętu w prawo, zaczyna się dopiero na wysokości McDonalda. To wynika z oznaczenia poziomego. Jeżeli kierowca skręcający w prawo, zrobił ten manewr wcześniej to nie zmieniał pasa ruchu (bo go nie było) tylko wjeżdżał na zatokę autobusową i powinien ustąpić pojazdowi co już na niej był. Jeżeli to zrobił tam gdzie zaczyna się pas ruchu to ewidentna wina opuszczającego zatokę.

      Usuń
  3. Dzień dobry.
    Panie Ryszardzie byłem ostatnio w Sarbinowie nad morzem i zauważyłem taką oto przypadłość w stosowaniu znaków drogowych a konkretnie znaku B-36. Zakaz zatrzymywania ustawiany jest zwykle po prawej stronie z tabliczką "obowiązuje po obu stronach".

    Czy taka tabliczka jest uprawniona ? Czy zatem zakaz obowiązuje po lewej stronie drogi ?
    Ja mam wątpliwości ale to moje zdanie. Abstrahując od tego, że "miejscowi" i tak ignoruję ten zakaz.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @aCzemu. Znak B-36 obowiązuje po tej stronie jednokierunkowej jezdni, po której go ustawiono. Ustawienie znaku dla prawej strony jezdni dwukierunkowej po jej lewej stronie to czyste bezprawie, tym bardziej z nieuprawnioną tabliczką. Gdyby ten znak stał po prawej stronie dwukierunkowej jezdni, przy zakazie prawidłowo ustawionym dla kierunku przeciwnego, można by było uznać, że to taka nieformalna "przypominajka", dla tych, którzy by wpadli na pomysł zatrzymania po lewej stronie jezdni.

      Usuń
    2. @aCzemu - Nie ulega wątpliwości, że jest tam, znajdująca się poza jezdnią drogi, zatoka przystankowa. Oznaczono to linią krawędziową, znakiem przystanku oraz zastosowaniem kostki brukowej. Wyjazd z zatoki to włączanie się do ruchu. Ma Pan rację twierdząc, że jeżeli dojdzie do zderzenia zmieniającego pas ruchu z wyjeżdżającym z zatoki, to całkowitą winą zostanie obarczony wyjeżdżający z zatoki autobusowej, jako że się włącza do ruchu. Kiedy będzie już na jezdni drogi, to wtedy będzie miał pierwszeństwo przed zmieniającym pas ruchu. Pozdrawiam.

      Usuń

Prawo dotyczące zasad ruchu drogowego ma obowiązek być proste, jednoznaczne i oczywiste, bowiem takim być musi, by wszyscy, niezależnie od wieku i wykształcenia, jednakowo je rozumieli i stosowali w praktyce. Właśnie temu, by tak było, poświęcony jest ten blog.
Blog nie jest forum dyskusyjnym i wszelkie wpisy obrażające autora oraz komentujących nie będą publikowane.
Jeżeli masz wątpliwości, przeczytaj, zastanów się i sam podejmij decyzję, co jest dla Ciebie prawdą, a co fałszem. Pamiętaj, że po uzyskaniu uprawnień do prowadzenia pojazdów, to Ty odpowiadasz za to co czynisz na drodze, nie twój dawny instruktor lub egzaminator, funkcjonariusz lub urzędnik, dziennikarz, autor książki lub bloga.
Zbytnia pewność siebie znika w zderzeniu z brutalną rzeczywistością. Wtedy jest już za późno, by uczyć się na cudzych błędach.