czwartek, 20 kwietnia 2017

86. WORD sprawcą bałaganu na drogach

Wiele osób, niestety także tych uważanych za ekspertów od ruchu drogowego, twierdzi, że bałagan na polskich drogach to wynik niewłaściwego prawa oraz wadliwego procesu nauczania w Ośrodkach Szkolenia Kierowców. Ostatnio resort postanowił wzmóc kontrole procesu szkolenia, zapominając, że instruktor OSK tak szkoli jak wymaga tego od niego bardzo często bezkrytyczny i niedouczony państwowy egzaminator z Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego (WORD), o czym pisałem w poprzednim poście. 

Niestety nikt z decydentów, świadomie lub nie, pomimo wyroków sądowych, nie chce zrozumieć, że żaden egzaminator, szczególnie ten który ukończył studia z zakresu socjologii, bankowości, polonistyki, historii, teologii (były egzaminator, a obecnie rzecznik instruktorów) czy jak np. egzaminator nadzorujący warszawskiego WORD i szef zespołu ekspertów od zasad ruchu i BRD oficyny wydawniczej Grupa IMAGE, specjalista od zarządzania zasobami ludzkimi, nawet jak uzupełni te studia szkoleniem w WORD albo rocznymi zaocznymi studiami podyplomowymi z zakresu BRD lub rekonstrukcji wypadków drogowych, NIE JEST uprawniony do INTERPRETOWANIA ustawowych zapisów Kodeksu drogowego, że o karygodnym manipulowaniu obowiązującym w Polsce i Polskę prawem nie wspomnę.

Takich uprawnień nie ma także żaden z dyrektorów powstałych w 1997 roku WORD, nawet gdy nazwie siebie AUDYTOREM, członkiem elitarnej koterii o samozwańczej i mylącej nazwie Krajowa Rada Audytorów działającej w cieniu Stowarzyszenia Dyrektorów WORD. Ci ludzie, podobnie jak nasi drogowcy i organizatorzy ruchu, do dziś rozumieją obowiązujące prawo wg nieobowiązujących jego zapisów z 1983 roku.

Wbrew tym „fachowcom” z WORD, KRA czy takich wpływowych koterii, jak np. Klub Inżynierii Ruchu na czele z ministerialnym urzędnikiem i wieloletnim Krajowym konsultantem do spraw inżynierii ruchu, który nie rozumiejąc zasad ruchu drogowego wg obowiązującej ustawy Prawo o ruchu drogowym i Konwencji wiedeńskiej w tej sprawie, publicznie domaga się wprowadzenia do Kodeksu drogowego definicji RONDA, czym ośmiesza siebie i Ministerstwo Infrastruktury, zapisy aktualnie obowiązującego Kodeksu drogowego (1997 r.-ustawa i 2002 r. – rozporządzenie w/s znaków) są co do zasady zgodne z obowiązującymi Polskę umowami międzynarodowymi.

O organizacji ruchu na europejskich drogach w pierwszej kolejności decyduje ich, zgodne z Porozumieniami europejskimi oznakowanie poziome i pionowe oraz sygnalizacja świetlna, przy czym brak oznakowania jest też oznakowaniem. Kształt obiektu czy przebieg drogi, wymiary konstrukcyjne czy inne parametry techniczno-budowlane nie decydują, choć niekiedy wymuszają, o organizacji ruchu.

Kierujący jest zobowiązany poruszać się na drogach zgodnie z obowiązującymi zasadami ruchu właściwie co do miejsca na drodze i jego oznaczenia. Doskonale wiemy, że ta sama droga czy obiekt z różnych powodów może mieć różną organizacje ruchu bez ingerencji w jego budowę, lub tą samą organizację ruchu można zachować po przebudowie drogi lub drogowego obiektu.

Problemem jest brak właściwego rozumienia przez inżynierów ruchu i służby drogowe obowiązujących od 1997 roku zasad ruchu i od 2002 roku znaczenia dyspozycji wielu ważnych znaków drogowych. Od dwóch dekad, pomimo licznych organizacji pozarządowych i Rzecznika praw obywatelskich, pozwalamy robić z siebie jako społeczeństwo pośmiewisko, gdyż posługujemy się w tej materii albo wymysłami interpretacyjnymi twórców Kodeksu drogowego z 1983 roku, w wielu miejscach sprzecznego z Konwencją wiedeńską o ruchu drogowym, lub wg nieuprawnionych wymysłów Krajowej Rady Audytorów. W OBU PRZYPADKACH te interpretacyjne wymysły są obowiązującym w WORD prawem korporacyjnym wg którego szkoli się i egzaminuje nie tylko kandydatów na kierowców, ale także egzaminatorów i instruktorów OSK.

To dyrektorzy i egzaminatorzy WORD, z racji pełnionej funkcji, stali się BEZPRAWNIE autorytetami dla drogowców i inżynierów ruchu. Znany polski profesor, specjalista od budowy dróg i inżynierii ruchu oświadczył mi, że ekspertem z zakresu zasad ruchu jest dla niego znany mu dyrektor Ośrodka Ruchu Drogowego, a sami studenci przyznają, że znakowanie, a zatem organizacja ruchu to temat, z powodu trwającego od bardzo dawna chaosu interpretacyjnego, traktowany zupełnie marginalnie. Zasada jest powielanie istniejących rozwiązań bez analizy ich poprawności z punktu widzenia obowiązującej ustawy Prawo o ruchu drogowym (1997) i rozporządzenia w sprawie znaków i sygnałów drogowych (2002).

Czy w tej sytuacji, gdy projektantem organizacji ruchu może być osoba bez żadnych uprawnień, któryś z projektantów odcinka nowej drogi lub jej przebudowywanego fragmentu odważy się przedłożyć do uzgodnienia lub oceny projekt organizacji ruchu obiektu budownictwa drogowego typu rondo z podporządkowanymi wszystkimi wlotami BEZ ZNAKÓW C-12? A jak uzasadni w oparciu o obowiązujące przepisy dotyczące zasad ruchu drogowego  postawienie znaku STOP na skrzyżowaniu na drodze z pierwszeństwem?

Który z projektantów ma świadomość czym w rozumieniu obowiązującego od dwóch dekad prawa jest "skrzyżowanie o ruchu okrężnym" i czy znaczy tyle samo co "skrzyżowanie z ruchem okrężnym" o którym jest wielokrotnie mowa w wielu miejscach sprzecznej z prawem czerwonej książeczce, a nie ma ani jednego słowa o takim skrzyżowaniu w Kodeksie drogowym? Czy projektant organizacji ruchu wie czym jest "ruch okrężny" skoro na wlocie obiektu zorganizowanego wg tego znanego od ponad wieku i bez przerwy stosowanego do dziś rozwiązania komunikacyjnego, wprowadza segregację kierunkową?

Jak mają właściwie rozumieć i stosować aktualnie obowiązujące prawo polscy kierowcy skoro w WORD wymagają jego rozumienia wg zapisów wg Kodeksu drogowego z 1983 roku, w wielu miejscach sprzecznego z zapisami Konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym, znakach oraz sygnałach drogowych.

Jak to możliwe by o interpretacji obowiązującego od dwóch dekad prawa bezkarnie decydowali twórcy bezprawnych wymysłów z 1983 roku? Jak to możliwe, że ich nieuprawnione wymysły są  publikowane jak obowiązująca wykładnia prawa? 

Jak to możliwe, że decydenci z Ministerstwa Infrastruktury nie zauważają nie tylko tego, że dyrektorzy WORD zmuszają egzaminatorów do posługiwania się w praktyce egzaminacyjnej wewnętrznym prawem korporacyjnym, w wielu miejscach sprzecznym z obowiązującą ustawą Prawo o ruchu drogowym, ale także tego, że drogowcy bezprawnie znakują znakami C-12 wloty obiektów które nie maja nic wspólnego z zasadami ruchu drogowego w rozumieniu dyspozycji tego znaku?

Jak to możliwe, że Polskę obowiązują od 2006 roku znowelizowane zapisy Konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym, jak na ironię podpisane przez Polaka prof. Marka Belkę, a których do dziś nawet nie przetłumaczono na język polski?

Czy to wszystko to przypadek czy świadome działanie środowiska uznawanych za ekspertów ignorantów związanych jak na ironię z szeroko rozumianym BRD? To obawa o utratę swego autorytetu, stanowisk oraz pozycji w środowisku i związanych z tym profitów czyni z nich zakłamane, pełne pustych frazesów  indywidua, niestety za cichym przyzwoleniem kolejnej ekipy rządzących. A wystarczy wystawić nos za miedzę, by zauważyć, że to co u nas to bezprawie, wcale nie zawinione przez instruktorów i Wykładowców Ośrodków Szkolenia Kierowców.