sobota, 16 listopada 2019

192. O wyprzedzaniu przed pasami, inaczej.

Dziś 15-latka została potrącona na pasach przez dwa samochody, a nie tak dawno słyszeliśmy o wypadku na przejściu dla pieszych, na którym zginął młody człowiek zabity przez kierującego rozpędzonym do 130 km/godz BMW. Pomijam tu karygodną i nie podlegajaca dyskusji brawurę i skrajną nieodpowiedzialność kierujących pojazdami, bo na bezmyślność i głupotę same słowa nie wystarczą. 

Tym razem chodzi mi o robienie na siłę, z tych których można łatwo i dotkliwie ukarać, czyli kierowców, jedynie winnych tych zdarzeń drogowych.  Pomysły, by pieszy w momencie, gdy jedynie pomyśli, że być może wejdzie na jezdnię, miał już pierwszeństwo przed pojazdami, co jakich czas pojawiają się na portalach internetowych i na łamach prasy.

Ostatnio pojawiła się dość nerwowa  reakcja Tomasza Tosza, zastępcy dyrektora Miejskiego Zarządu Dróg i Mostów w Jaworznie, na oświadczenie wiceministra ds. transportu, że nie będzie zmian w zasadach pierwszeństwa pieszych na przejściach.

Podzielam ministerialne stanowisko, ale nie w proponowanej wersji pisanej przez jakiegoś ministerialnego ignoranta, o której mówię w poście 196 przy okazji omawiania konkretnego wypadku z pieszym "wyłudzaczem". Rozumiem, że panu Tomaszowi, tak jak mnie, zależy na poprawie bezpieczeństwa na naszych drogach i zmniejszeniu ilości ofiar oraz skutków wypadków drogowych. W Jaworznie osiągnięto poprawę bezpieczeństwa na przejściach nie dzięki przepisom, a  dzięki inwestycjom w infrastrukturę drogową. 

Nie podzielam poglądu, że skoro dorośli ponoszą odpowiedzialność za dzieci, to kierujący pojazdami powinni ponosić odpowiedzialność za niechronionych pieszych, równie bezmyślnych i nieuważnych jak one. Czynienie z pieszych świętych krów, kosztem kierowców, tylko z tego powodu, że nie są świadomi tego, że poza ich ostrożnością nic nie ochroni ich od nieszczęścia, nie ma żadnych podstaw.

Dlaczego tak wielu pieszych, to samobójcy? Dlaczego nie zachowują zwykłej, że nie wspomnę o szczególnej, ostrożności, do której są zobowiązani nie tylko przepisami, ale i zdrowym rozsądkiem? 

Dlatego, że wmawia się im, że na przejściach mają bezwzględne pierwszeństwo oraz, że przejścia to bezpieczne dla nich chodniki. Dlaczego nikt nie uświadamia pieszym, że przejście to wciąż oznaczona znakami JEZDNIA, nie chodnik?


Przy prędkości 50 km/h i suchej nawierzchni pieszy nie ma prawa wejść na jezdnię jeżeli samochód jest bliżej niż 40 metrów przed przejściem, a przy mokrej nawet 50. To jest połowa długości odcinka między słupkami drogowymi. Przy tej prędkości awaryjne, czyli nagłe hamowanie, to pokonanie odcinka nie krótszego niż 35 metrów!!!

Pierwszeństwo pieszego w momencie, w którym on dopiero pomyślał o tym, by wejść na jezdnię, to nic innego jak próba przerzucenia całkowitej odpowiedzialności na kierujących. 

Nie da się tylko w ten sposób poprawić bezpieczeństwa na naszych drogach. Trzeba przede wszystkim inwestowac w infrastrukturę drogowa i właściwą edukację komunikacyjną naszego społeczeństwa. Przejścia poza centrami miast powinny być np. wyniesione z ograniczeniem prędkości, natomiast centra miast z normalnymi przejściami powinny być strefą ograniczonej prędkości z bezwzględnym, tak jak w strefie zamieszkania, egzekwowaniem przestrzegania prawa.  Zatrzymane prawa jazdy, za pierwszy wybryk polegający na zbyt szybkiej jeździe, powinien mieć miejsce już przy przekroczeniu prędkości o 20%. Nie po to ogranicza się prędkość w strefie zamieszkania do 20 km/h, by jeżdżono tam z prędkością 30 a nawet 50 km/h. 

Z drugiej strony karanie kierowców za "wyprzedzanie" spowodowane nagłym zwolnieniem jadącego obok, któremy w ostatniej chwili przyszło do głowy wpuścić pieszego pod jadące obok niego inne pojazdy, to również głupota. 

Nawet gdy jakiś obrońca samowoli pieszych zamieni przejścia dla pieszych w chodniki, to nadal wchodząc na nie piesi będą musieli, by przeżyć, zachować szczególną ostrożność. Dozwolone prędkości przed przejściami dla pieszych są zbyt wysokie, by w potoku pojazdów kierujący mógł bezpiecznie zwolnić lub się zatrzymać tylko z tego powodu, że zobaczył na chodniku pieszego. 

Wielokrotnie słyszymy, że kierujący ma zachować przed przejściem dla pieszych szczególną ostrożność, i co do tego całkowita zgoda, ale z tym, że przed przejściem dla pieszych ma zawsze zmniejszyć prędkość, nawet wtedy, gdy na przejściu nie ma  pieszych ani żaden pieszy na to przejście nie wchodzi, zgodzić się nie można. Nie zgadzam się także z tym, że pieszy ma mieć pierwszeństwo nawet wtedy, gdy zbliża się do przejścia, bez żadnej gwarancji, że na nie wejdzie. To tak jak z kierunkowskazami. Ich włączenie do niczego nie uprawnia kierującego i na nic nie pozwala innym uczestnikom ruchu drogowego. To jedynie sygnał informujący o zamiarze zmiany pasa ruchu lub kierunku jazdy i o niczym innym. Zbliżający się do przejścia pieszy nie może mieć prawa do wejścia na nie, bez upewnienia się, że nie zagrozi to ani jemu, ani innym uczestnikom ruchu drogowego. 

Jadący drogą, jeżeli na przejściu nikogo nie ma i nikt na nie wchodzi, nie ma obowiązku i prawa nie tylko do zatrzymania pojazdu przed przejściem dla pieszych, ale nawet zmniejszenia prędkości, w szczególności, gdy to może utrudnić jazdę innym kierującym lub zagrozić bezpieczeństwu w ruchu drogowym, w tym pieszemu, który zachęcony takim nieodpowiedzialnym zachowaniem kierującego  do wejścia na jezdnię, może na niej zginąć. 


http://youtube.com/watch?v=PEbM8QGTCo8

Nie można mówić o ustąpieniu pierwszeństwa pieszym będącym poza jezdnią, zatem takim którzy nie tylko, że nie weszli, ale nawet nie wchodzą na przejście dla pieszych. Karana powinna być bezmyślna uprzejmość okazywana w ostatniej chwili przed przejściem dla pieszych, jako stworzenie zagrożenia w ruchu drogowym, a nie karanie tych, którzy jadąc zgodnie z obowiązującymi zasadami nie mieli żadnych szans, by też zwolnić lub się zatrzymać. Poza tym, zgodnie z umowami międzynarodowymi, nie jest wyprzedzaniem jazda z różnymi prędkościami grup pojazdów na sąsiednich pasach ruchu tej samej jezdni. 

I na koniec totalne pomieszanie z poplątaniem w krainie Marka Dworaka i uzależnionych od jego niewiedzy miejskich urzędników i policjantów. W odcinku 769 JB "Strach na przejściach" Policja wyłudza od kierujących, nie wszystkich, ale jednak, pieniądze niesłusznie nałożonymi mandatami karnymi. 
Po pierwsze jakiś  mądry inaczej wymyślił rozdzielenie jezdni obszarem wyłączonym z ruchu na dwie osobne jezdnie przed przejściem na którym nie ma WYSEPKI BEZPIECZEŃSTWA, a zatem bez podziału przejścia na dwa osobne. Stworzył tym zagrożenie bezpieczeństwa pieszych także z tego powodu, że jadący tymi JEZDNIAMI, nie pasami ruchu, z różną prędkością nie wyprzedzają się w rozumieniu zasad ruchu. Niestety stróże prawa tego chyba nie rozumieją. Kolejna sprawa. Jeżeli jadący prawym pasem ruchu zatrzymuje się bez powodu, albo inaczej, BY ŁASKAWIE zachęcić pieszego do WEJŚCIA na przejście, to jadący lewym pasem ruchu nieco za nim lub obok niego NIE MA SZANS  na zmniejszenie prędkości i zatrzymanie.  Czas reakcji kierującego to 1 sekunda, a zadziałanie hamulców przy NAGŁYM HAMOWANIU to kolejne 0,3 sekundy. Przy nagłym, nie spokojnym i bezpiecznym zmniejszeniu prędkości. Na zdjęciu pieszy wszedł dopiero po zatrzymaniu się samochodu na prawym pasie . Przy 45 km/h w sekundę przejeżdża się 12,5 metra,  więc trzeba być (...każdy tu wstawi sobie co chce), by karać tu kierujących za wyprzedzanie i omijanie i nie zatrzymaniem się  przed przejściem. Tu nie ma prawa być bezmyślności nie tylko kierowców, ale także i Policji. Przestańcie wierzyć na słowo temu małopolskiemu ekspertowi, bo on już nie tylko ogłupia kierowców, ale i Policję i to wysyła w świat. 

22 komentarze:

  1. Pisze Pan, że:

    "Poza tym, zgodnie z umowami międzynarodowymi, nie jest wyprzedzaniem jazda z różnymi prędkościami grup pojazdów na sąsiednich pasach ruchu tej samej jezdni."

    Czy nie ma tu sprzeczności z definicją wyprzedzania ustawy Prawo o Ruchu Drogowym?

    "28) wyprzedzanie – przejeżdżanie (przechodzenie) obok pojazdu lub uczestnika ruchu poruszającego się w tym samym kierunku"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest wyjątek, tak jak w naszym prawie o ruchu drogowym nie jest np. skrzyżowaniem skrzyżowanie drogi twardej z gruntową. Tu nie jest wyprzedzaniem w rozumieniu zasad ruchu wyprzedzanie się rzędów pojazdów na sąsiednich pasach ruchu prowadzących w tym samym kierunku.

      Usuń
    2. Na pewno jesteś pewny?
      Odwołam się do dokumentu który zapewne znasz:
      https://www.gddkia.gov.pl/userfiles/articles/i/infrastruktura-rowerowa_3000/documents/konwencja_wiedenska.pdf
      Ustawa Prawo o Ruchu Drogowym nie jest w pełni zgodna z Konwencją Wiedeńską, ale w tym przypadku mamy zbieżność. Chodzi mi o:
      Art 11 ust.6 a) bez naruszania postanowień ustępu 9 niniejszego artykułu jazda pojazdów na jednym pasie ruchu
      z większą szybkością niż na innym pasie nie będzie uważana za wyprzedzanie w rozumieniu
      niniejszego artykułu;
      oraz:
      9. Pojazd nie powinien wyprzedzać innego pojazdu zbliżającego się do przejścia dla pieszych,
      wyznaczonego znakami na jezdni lub oznaczonego jako takie, albo pojazdu zatrzymanego bezpośrednio
      przed tym przejściem, lecz jechać z dostatecznie zmniejszoną szybkością umożliwiającą natychmiastowe
      zatrzymanie pojazdu, jeżeli pieszy znajduje się na przejściu. Żadne z postanowień niniejszego ustępu nie
      powinno być interpretowane jako uniemożliwiające Umawiającym się Stronom lub ich organom
      terenowym wprowadzenie zakazu wyprzedzania w określonej odległości od przejścia dla pieszych lub
      nałożenia surowszych wymagań na kierującego pojazdem, który zamierza wyprzedzać inny pojazd
      zatrzymany bezpośrednio przed przejściem.
      Powyższy cytat chyba nie powoduje problemów interpretacyjnych?

      Jazda na sąsiednich pasach z różną prędkością nie jest wyprzedzaniem, ALE przejście dla pieszych jest "przypadkiem szczególnym".
      W naszej ustawie jest to zapisane inaczej, jednakowoż z zachowaniem zasad (wytycznych) Konwencji. Natomiast interpretacja ... no tu mamy pole minowe, założone przez samozwańczych ekspertów sprzed trzydziestuparu lat i do tej pory nie rozminowane do końca. Stary Kodeks Drogowy (z roku 1967?) wymagał zmian, ale to co odwalili "eksperci" ... Brak zgodności z ratyfikowaną konwensją międzynarodową to pikuś, w stanie wojennym nikt się nie przejmował takimi drobiazgami. Ale dokument był niespójny, a miejscami nawet wewnętrznie sprzeczny. I do tego wprowadzał zasady nie mające żadnego sensu. To znaczy one miały sens, bo autorzy tego dzieła niejako z automatu stali się jedynymi osobami wiedzącymi co autor miał na myśli. Monopol na wiedzę szybko zamienili na pieniądze, zresztą do dziś z tego żyją.

      Usuń
    3. A tak przy okazji:
      Ten pan z Sosnowca ma rację.
      Ale nie ma racji.

      Już wyjaśniam o co mi chodzi!
      Znam przepisy niemieckie, bo muszę. One działają, bo:
      - infrastruktura jest do nich dostosowana, a przede wszystkim JEST
      - kierowcy przestrzegają przepisów (większość), a jak nie to płacą grubo i potem już się pilnują
      Niemcy dzwonią na Politzei jak widzą wykroczenie drogowe, a ichnia policja jest "wszędzie". Dobra, nie wszędzie. Ale JEST.
      U nich są przejścia dla pieszych gdzie pieszy ma pierwszeństwo przed pojazdami, oraz "brody" - gdzie można przechodzić przez jezdnię, ale to samochody mają pierwszeństwo. ALE
      Po pierwsze nie ma "przejść dla pieszych" bez sygnalizacji w miejscach gdzie nie da się zapewnić pieszym bezpieczeństwa, a już na pewno nie ma przejść bez świateł na wielopasmowych drogach o podwyższonej prędkości.
      Po drugie te ich "brody" są oznakowane tak że widać je chyba z kosmosu (jeszcze nie wszędzie, w byłych DDR-ach bywa różnie), a kierowcy i piesi traktują sprawę poważnie. Powiedziałbym "śmiertelnie poważnie".
      I to działa, nie jest idealnie ale działa. Piesi nie padają jak muchy, kierowcy nie płaczą że im źle. Lata edukacji komunikacyjnej zrobiły swoje.

      U nas to nie zadziała.
      Kierowcy mają przepisy głęboko, piesi zachowują się jak zombie, a infrastruktura nadal bardziej przypomina wschód niż zachód. Niby jest lepiej, nadal nie jest "dobrze".
      U nas nie zadziałają żadne zmiany przepisów, bo drogi zostały opanowane przez bandytów i debili. I nikt z tym nie walczy, czyli można domniemywać że jest to działanie celowe naszych władz. To samo z edukacją komunikacyjną - nie istnieje od lat, nie ma środków ani chęci. Albo odwrotnie. W każdym razie sprawa ma zerowy priorytet dla naszych politykierów, wszelkie akcje polegają na składaniu kolejnych deklaracji bez pokrycia i pozorowaniu zainteresowania tematem.

      Usuń
    4. "Po pierwsze nie ma "przejść dla pieszych" bez sygnalizacji w miejscach gdzie nie da się zapewnić pieszym bezpieczeństwa, a już na pewno nie ma przejść bez świateł na wielopasmowych drogach o podwyższonej prędkości."

      To jest KLUCZOWA sprawa, o której nikt nie mówi w dyskusji o pierwszeństwie pieszych na przejściach.
      Jakakolwiek zmiana przepisów nie ma sensu, a nawet przyniesie więcej szkód, jeśli wcześniej nie zostanie dostosowana infrastruktura.

      Przede wszystkim zbyt wiele jest przejść bez świateł na wielopasmowych drogach o dozwolonej prędkości większej niż 50km/h.

      Usuń
  2. Dziękuję za udział w dyskusji, śledzenie mego bloga i merytoryczne wypowiedzi. Potwierdzają one, że to o czym od lat piszę pozwala innym pogłębiać wiedze i właściwie rozumieć obowiązujące od dwóch dekad prawo. Słusznie Pan zauważył, że w obowiązujących Polskę traktatach jest mowa o "Wyprzedzaniu i jeździe w rzędzie", a w naszych jest mowa tylko o "Wyprzedzaniu" z pominięciem jazdy w rzędach na sąsiadujących ze sobą pasach ruchu, a szkoda gdyż jest to szalenie istotne na zwężeniach z zakazem wyprzedzania.
    Poza tym w art. 24 ustawy PoRD dotyczącym wyprzedzania nie ma mowy o zakazie wyprzedzania BEZPOŚREDNIO przed przejściami dla pieszych i na przejściach. Jest o tym mowa w związku z przecinaniem się kierunków ruchu (art. 26.3.1 ustawy PoRD). Bezpośrednio przed przejściem oznaczać musi to samo co zatrzymanie pojazdu bezpośrednio przed przejściem, czyli zaledwie kilka metrów, a nie kilkanaście lub kilkadziesiąt metrów przed przejściem. Zgodnie z polskim i obowiązującym Polskę prawem o ruchu drogowym, kierujący pojazdem nie powinien wyprzedzać innego pojazdu zbliżającego się do oznaczonego znakami przejścia dla pieszych lub omijać pojazdu zatrzymanego BEZPOŚREDNIO przed tym przejściem, lecz jechać z szybkością umożliwiającą natychmiastowe zatrzymanie pojazdu, JEŻELI PIESZY ZNAJDUJE SIĘ NA PRZEJŚCIU.

    OdpowiedzUsuń
  3. Obowiązek zmniejszenia prędkości przed KAŻDYM oznakowanym przejściem dla pieszych (a także przejazdem dla rowerzystów...) - rzeczywiście nie wynika ani z Konwencji Wiedeńskiej, ani z Ustawy Prawo o ruchu drogowym...

    Jednak - ISTNIEJE! :O
    Został wprowadzony "tylnymi drzwiami" - w § 47 ust. 4 Rozporządzenia Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych:
    --------------------------
    § 47. 1. Znak D-6 „przejście dla pieszych” oznacza miejsce przeznaczone do przechodzenia pieszych w poprzek drogi.
    2. Znak D-6a „przejazd dla rowerzystów” oznacza miejsce przeznaczone do przejeżdżania rowerzystów w poprzek drogi.
    3. Znak D-6b „przejście dla pieszych i przejazd dla rowerzystów” oznacza występujące obok siebie miejsca, o których mowa w ust. 1 i 2.
    4. Kierujący pojazdem zbliżający się do miejsca oznaczonego znakiem D-6, D-6a albo D-6b jest obowiązany zmniejszyć prędkość tak, aby nie narazić na niebezpieczeństwo pieszych lub rowerzystów znajdujących się w tych miejscach lub na nie wchodzących lub wjeżdżających.
    5. Umieszczona pod znakiem D-6 lub D-6b tabliczka T-27 wskazuje, że przejście dla pieszych jest szczególnie uczęszczane przez dzieci.
    --------------------------

    Nasuwa się zatem następujące pytanie:
    Czy Rozporządzenie (czyli akt wykonawczy) może nakładać na kierujących pojazdami dodatkowe (!) obowiązki, nieznane Ustawie...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kierujący nie miał i nadal nie ma obowiązku zmniejszenia prędkości przed przejściem, jeżeli nie ma na przejściu pieszych. Przepis wyraźnie zobowiązuje kierującego do zmniejszenia prędkość tak, ABY NIE NARAZIĆ NA NIEBEZPIECZEŃSTWO pieszych lub rowerzystów ZNAJDUJĄCYCH się w tych miejscach lub na nie wchodzących lub wjeżdżających. Tak kierujący jak i piesi nie mogą na sobie wymuszać pierwszeństwa przez wtargnięcie na przejście pod nadjeżdżający pojazd , jak i przez wjazd na przejście zmuszające pieszego który na nim się znajduje do zatrzymania lub przyspieszenia kroku. Zatem nie ma zakazu wjazdu na przejście gdy są na nim piesi, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności i nie wymuszenia na nich pierwszeństwa.
      Wchodzący i wjeżdżający to także będący na przejściu, tyle tylko, że częściowo. Nie jest to równoznaczne ze zbliżającymi się do przejścia. Przepis rozporządzenia nie wprowadza zatem nowej normy prawnej.

      Usuń
    2. (1/2)
      Czytam, czytam, i... nie do końca jednak jestem przekonany... :(

      Interpretując przepis § 47 ust. 4 Rozporządzenia w sprawie znaków (...) w ten sposób, że kierujący ma obowiązek zmniejszyć prędkość dopiero po jednoznacznym stwierdzeniu, że na przejściu (lub przejeździe) znajduje się pieszy (lub rowerzysta), a nie już na widok samego znaku D-6, D-6a albo D-6b - można dla odmiany dojść do wniosku, że jest to... osłabienie ustalonej w art. 26 ust. 1 (lub art. 26 ust. 1) Uprd zasady, że "Kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych (lub do przejazdu dla rowerzystów), jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pieszemu (rowerowi) znajdującemu się na przejściu (na przejeździe)".
      "Ustąpienie pierwszeństwa" to nie jest wszak jedynie "zmniejszenie prędkości" - lecz powstrzymanie się od ruchu, "jeżeli ruch mógłby zmusić (...) pieszego – do zatrzymania się, zwolnienia lub przyspieszenia kroku".

      W Rozporządzeniu w sprawie znaków (...) nie zostało zresztą sformułowane, że kierujący ma obowiązek zmniejszyć prędkość dopiero wtedy, JEŻELI istnieje realne niebezpieczeństwo dla pieszych lub rowerzystów, lecz że ma zmniejszyć prędkość, ABY do takiego niebezpieczeństwa nie doszło...
      Chodzi tu zatem raczej (...?) o działanie prewencyjne, biorąc w szczególności pod uwagę, że droga hamowania pojazdu z prędkości 50 km/h to nie jest kilka metrów, lecz "trochę więcej" (i znacząco wydłuża się wraz ze zwiększaniem prędkości, proporcjonalnie do kwadratu prędkości...) - zwłaszcza, gdy żądane przez Rozporządzenie "zmniejszenie prędkości" odbywa się w sposób łagodny (czyli nie powodujący zagrożenia dla pojazdów jadących z tyłu), a nie gwałtowny...

      Biorąc pod uwagę długość drogi hamowania, jak również fakt, że jazda ZA INNYM POJAZDEM nie tylko tym samym pasem ruchu, ale również pasem równoległym, często uniemożliwia obserwację całego obszaru przejścia dla pieszych - chyba można obronić interpretację Policji, że rozpoczynanie wyprzedzania w odległości kilkudziesięciu metrów przed przejściem dla pieszych i zwiększanie (!) prędkości w tym miejscu jest naruszeniem przepisów Rozporządzenia o znakach (...), które nakłada obowiązek właśnie zmniejszenia prędkości, aby nie narazić pieszych czy rowerzystów - których kierujący pojazdem wyprzedzającym może w tym momencie jeszcze nie widzieć, skoro widok na cały obszar przejścia zasłania mu inny pojazd, którego wyprzedzanie właśnie rozpoczął...

      Niemniej - niejasności i wątpliwości interpretacyjne świadczą o wadliwości prawa, które powinno być jednoznaczne, a nie pozostawiać miejsce do zupełnie przeciwnych ocen tego samego zdarzenia. :(

      Usuń
    3. (2/2)
      Wydaje mi się, że kluczową kwestią jest tu inne pojęcie, a mianowicie - co właściwie oznacza określenie "bezpośrednio", używane nie tylko w odniesieniu do zakazu wyprzedzania przed przejściem dla pieszych (art. 26 ust. 3 pkt 1 Uprd) bądź przejazdem dla rowerzystów (art. 27 ust. 4 Uprd), ale również "wchodzenia na jezdnię bezpośrednio przed jadący pojazd" (art. 14 ust. 1 lit. a Uprd)...?
      W mojej ocenie - określenie to jest związane z długością drogi hamowania i zmuszeniem kierującego do gwałtownego hamowania. Wejście na przejście dla pieszych w odległości 100 m przed pojazdem jadącym z prędkością 30 km/h raczej nie zmusza kierującego tym pojazdem do intensywnego hamowania (choć fakt, że Rozporządzenie o znakach (...) niewątpliwie zobowiązuje kierującego do zmniejszenia prędkości, aby nie narazić pieszego na niebezpieczeństwo), nie da się jednak tego samego powiedzieć w sytuacji, gdy pieszy wchodzi w tej samej odległości przed pojazd poruszający się z prędkością 70 km/h...
      Uważam, że dokładnie tak samo ustaloną odległość należy odnosić do zakazu wyprzedzania "bezpośrednio" przed przejściami dla pieszych czy przejazdami dla rowerzystów - co można również wywodzić z faktu, że "kierujący pojazdem, zbliżając się do przejścia dla pieszych, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność" (art. 26 ust. 1 Uprd), zatem musi swoje zachowanie dostosować "do warunków i sytuacji zmieniających się na drodze, w stopniu umożliwiającym odpowiednio szybkie reagowanie". W tym "reagowaniu" przez kierującego pojazdem - niewątpliwie mieści się również możliwość zatrzymania się w razie potrzeby jeszcze PRZED przejściem dla pieszych, gdy nagle okaże się, że na tym przejściu jednak znajduje się pieszy, który jednak nie był widoczny, gdyż zasłaniał go wyprzedzany pojazd...

      Natomiast nie upieram się odnośnie obowiązku zmniejszania prędkości przed przejściem dla pieszych, którego cały obszar kierujący może obserwować i gdy kierujący stwierdza, że absolutnie nie ma możliwości, aby ktokolwiek na to przejście wszedł, zanim on przez to przejście przejedzie...
      Tylko... Ile jest takich przejść, gdzie kierowca może obserwować również otoczenie tego przejścia - czyli położonych w szczerym polu, nie zasłoniętym przez inne pojazdy, zieleń miejską czy inne obiekty...?

      Jednak rzeczywiście - Rozporządzenie nie wprowadziło w tym miejscu całkowicie nowej normy prawnej, lecz jedynie skupiło się na jednym z kilku aspektów zachowania szczególnej ostrożności podczas zbliżania się do przejścia dla pieszych.

      Usuń
    4. Szanowny Panie Przemysławie. Skoro prawo JEDNOZNACZNIE określa, że znak INFORMACYJNY może jedynie poinformować, tu o przejściu dla pieszych, to nie może NICZEGO NAKAZAĆ lub zakazać, gdyż od tego są znaki nakazu i zakazu oraz przepisy ustawy Prawo o ruchu drogowym. Podobnie znak poziomy P-10 oznacza jedynie przejście dla pieszych. Przepis wprost wymaga zmniejszenia prędkości tylko wtedy, gdy na przejściu są piesi, by nie wymusić na nich pierwszeństwa NA PRZEJŚCIU, nie na chodniku. Powstrzymanie się pieszego na chodniku przed wejściem na przejście pod nadjeżdżający pojazd to sytuacja odwrotna. Oczywiście nikt nikomu nie zabrania jazdy z małymi, jednak nie utrudniającymi innym ruchu, prędkościami, ale zaskakiwanie jadącego obok niespodziewanym zmniejszeniem prędkości, bez uzasadnienia, nie może być sposobem na poprawę BRD. Kierujący zamiast obserwować drogę i przejście ma obserwować ludzi na chodnikach i inne pojazdy, czy aby kierowca któregoś z nich nie zechce być głupio uprzejmy? Zbliżając się do przejścia, widząc realne zagrożenie, zachowujac szczególna ostrożność można spokojnie zwolnić i wtedy zauważą to zagrożenie inni dostosowując swoje zachowanie do zaistniałej sytuacji. Tego nikt nikomu nie zabrania. Chodzi mi o lansowanie głupich zachowań, szczególnie niebezpiecznych dla pieszych, jako zgodnych z kulturalną jazdą, że o naciąganiu kierujących na kasę i obarczaniu ich odpowiedzialnością za niewinność nie wspomnę.

      Usuń
    5. "Chodzi mi o lansowanie głupich zachowań, szczególnie niebezpiecznych dla pieszych, jako zgodnych z kulturalną jazdą, że o naciąganiu kierujących na kasę i obarczaniu ich odpowiedzialnością za niewinność nie wspomnę."
      Słusznie, ale nie zgodzę się. Rozumiem sens wypowiedzi, i w większości zgadam się, ALE

      Ponieważ nasze drogi zostały opanowane przed bandytów i debli, to zakładanie racjonalnego działania i zachowania bezpieczeństwa przez uczestników ruchu jest nierealne.
      Prawda jest taka, że w tej chwili potrzeba dużego kija i malutkiej marchewki. Potrzeba policjanta na każdym skrzyżowaniu, mandatów typu "pół pensji" za niebezpieczne wykroczenia, rekwirowania narzędzi przestępstwa itp. Czas na nauczanie i wychowywanie się skończył.
      Problem polega na nie na tym że "przepisy są złe", tylko na tym że ponad połowa uczestników ruchu ma jakiekolwiek regulacje prawne głęboko w (_!_)
      Na pewno nie pomaga fakt że co powiat to inna wersja "kodeksu drogowego" (co niestety jest niepodważalnym faktem), ale samo to ma znaczenie marginalne dopóki nikt przepisów nie stosuje.
      Tak więc rozważania ile metrów przed pasami ma kierowca robić to czy tamto są całkowicie abstrakcyjne, bo mamy problem z kierowcami rozjeżdżającymi pieszych
      - na czerwonym świetle
      - na pasach
      - albo na chodniku (!!)
      - prowadząc samochód bez uprawnień (z sądowym zakazem!!)
      - w stanie upojenia alkoholowego.
      Jednocześnie! nie każde z tych przestępstw osobno, wszystkie na raz. I to nie jest jeden jeden przypadek na który rzuciły się media (bo temat jest "modny"), to są sprawy pojawiające się na wokandzie z przerażającą regularnością.
      Czy w świetle tego ma znaczenie praktyczne jakakolwiek interpretacja obowiązujących przepisów? śmiem wątpić.
      Poszedł bym dalej: obowiązująca Ustawa Prawo o Ruchu Drogowym jest zła jako całość. Z dwóch głównych powodów:
      - zlikwidowała zasadę (regułę?) przyczynowości przy rozpatrywaniu zdarzeń drogowych
      - zakwalifikowała zabójstwo z użyciem niebezpiecznego narzędzia (samochód) jako przestępstwo nie podlegające przepisom Kodeksu Karnego.
      Jest kilka pomniejszych błędów (dobrze, jest ich wiele, nie o to mi chodzi), ale te dwa powody wystarczą żeby PoRD z 1997 roku nazwać "bublem prawnym". Jest mniej "zepsuta" niż przepisy z 1983 roku, ale w ogólnym sensie równie zła jeśli chodzi o praktyczne skutki działania prawa. Po prostu obraża poczucie sprawiedliwości i narzuca nieskuteczność egzekwowania prawa, a to są grzechy główne i niewybaczalne. Do tego wymaga łatania "prawem powielaczowym" (rozporządzeniami mającymi rangę ustawy albo i nie), co również można nazwać tylko "psuciem prawa".
      Takie jest moje zdanie, oczywiście możemy podyskutować o "ulepszaniu" oraz "interpretacji", ale to tylko akademickie dyskusje nie mające praktycznego zastosowania.

      Usuń
    6. Kilka emocjonalnych potraktowanych wątków i bardzo dobrze. Proszę jednak nie mylić Kodeksu karnego z Kodeksem drogowym. Przyrównywanie ustawy prawo o ruchu drogowym, które co do podstawowych zasad ruchu jest zgodne z Umowami europejskimi z prawdziwym bublem prawnym z czasów PRL, sprzecznym z tymi europejskimi porozumieniami, jest nie do przyjęcia. Wpisuje się to w narrację twórców Kodeksu z 1983 roku, którzy do dziś nie potrafią zrozumieć obowiązującego prawa. To, że mamy wariatów na drogach nie jest winą Kodeksu drogowego, a m.in. tych, którzy podważają obowiązujący porządek prawny, że o bandytach i samobójcach nie wspomnę. Pozwolenie pieszym na bezmyślne włażenie na JEZDNIĘ pod nadjeżdżające, prowadzone przez bandytów pojazdy, to wysyłanie ich na pewną śmierć. Pieszy jest tak samo zobowiązany do zachowania szczególnej ostrożności jak kierowca i musi przy tym pamiętać, że cmentarze są pełne tych, którzy mieli pierwszeństwo. Na koniec zapraszam na https://www.youtube.com/watch?v=yoL_rpSceW0.

      Usuń
    7. https://www.youtube.com/watch?v=wHVlVvmh3H4
      https://www.youtube.com/watch?v=e6COJZU16RE
      To samo zdarzenie, obraz z dwóch kamer.

      Co mógł zrobić pieszy żeby uniknąć rozjechania? latać? teleportować się?
      Co miał zrobić zarządca drogi żeby zapobiec temu wypadkowi? lepiej oznakować przejście? (ale jak?!?)

      "Pozwolenie pieszym na bezmyślne włażenie na JEZDNIĘ pod nadjeżdżające, prowadzone przez bandytów pojazdy, to wysyłanie ich na pewną śmierć."
      W tej chwili KAŻDE wejście na przejście dla pieszych grozi śmiercią. Każde, "bezmyślne" czy "myślne". Zawsze można zostać rozjechanym przez bandytę albo debila za kierownicą. Czyli - jeśli chodzi o skutki - wprowadzenie nowych przepisów jest "neutralne".
      Piesi mający dobry wzrok i sprawni fizycznie mają większe szanse przeżycia, o ile w porę zauważą zagrożenie i zdołają uciec. Pozostali zginą albo zostaną do końca życia kalekami. Taki mamy klimat, żaden przepis tego nie zmieni.

      Usuń
    8. Na zachodzie zatrzymywanie się kierujących przed przejściami nie wynika z ich osobistej kultury, bo wcale nie sa lepsi od nas, lecz z wieloletniej tresury i to wcale nie przez Policję, lecz przez ubezpieczonych pieszych. Dotknięcie, nie rozjechanie przez pirata drogowego, takiego delikwenta na przejściu skutkowało przyjęciem przez niego natychmiastowo pozycji horyzontalnej, i oczekiwania w tej, wbrew pozorom niewygodnej i niezdrowej w chłodne i mokre dni, pozycji, przede wszystkim na przybycie Policji lub ewentualnie karetki pogotowia.

      Zatem niebawem i u nas, bo w Rosji jest to już codziennością, będą nas tresować samobójcy, roztargnieni, żule i cwaniacy, gdyż nikt rozsądny nie wchodzi bezmyślnie pod jadący nawet z dozwoloną prędkością samochód, szczególnie na mokrej nawierzchni.

      Kupujcie rejestratory jazdy i montujcie na przód i tył, a może i z boków samochodu, bo za potrącenie pieszego grozić będzie więzienie. Zaczyna sie tresura, szkoda wielka, że tylko kierujących.

      Nie wiadomo tylko komu za to dziękować. Czy rzeczywiście tylko piratom za kółkiem?
      https://youtu.be/GgOEm1x4xlc
      https://youtu.be/egMzmR6Sl7Y

      Usuń
    9. By była jasność. Obecne przepisy są dobre, gdyż nakazują zachowanie szczególnej ostrożności wszystkim uczestnikom ruchu drogowego. Problem w tym, że się do nich nie stosują. Nie załatwi tego, bez poprawy infrastruktury, pierwszeństwo tych co dopiero zamierzają udać się na przejście. Nie uchroni to przed śmiercią lub kalectwem także tych, którzy traktują przejście jak chodnik. Jeżeli chodzi o wskazane przez Pana filmiki, to nie ma o czym dyskutować, bo sprawa jest oczywista i niezawiniona przez pieszą. Z drugiej strony instynkt samozachowawczy powinien jej podpowiedzieć, by popatrzyła w prawo po dojściu do środka jezdni.

      Usuń
  4. "Na zachodzie zatrzymywanie się kierujących przed przejściami nie wynika z ich osobistej kultury, bo wcale nie sa lepsi od nas, lecz z wieloletniej tresury i to wcale nie przez Policję, lecz przez ubezpieczonych pieszych. Dotknięcie, nie rozjechanie przez pirata drogowego, takiego delikwenta na przejściu skutkowało przyjęciem przez niego natychmiastowo pozycji horyzontalnej,"
    Prawie prawda.
    Z tym że nie tak to działa, ubezpieczenie "ofiary" nie ma nic do rzeczy. Samochody są ubezpieczone (albo ich właściciele) od odpowiedzialności za szkody, może to być tak jak u nas nakazane ustawą albo nie. Jeśli ubezpieczenie pojazdu (kierowcy) jest rzeczą oczywistą, to "ofiara" po "wypadku" żąda od sprawcy kasy. Najlepiej gotówką, do ręki. Jeśli "sprawca" nie zapłaci, to "ofiara" biegusiem udaje się do zaprzyjaźnionego prawnika albo innej hieny od odszkodowań. A potem to już z górki, zapłaci ubezpieczyciel albo właściciel pojazdu.
    W krajach gdzie OC nie jest wymagane scenariusz wyłudzenia jest trochę inny, po prostu "ofiary" muszą albo zrobić wywiad albo zaryzykować przejechanie przez typa bez ubezpieczenia i bez kasy. Ale w zasadzie zawsze jest realna taka opcja, tak samo jak rozjechanie przez bandytę który zamiast przejmować się odszkodowaniem po prostu dobije ofiarę i zakopie gdzieś na odludziu. Ryzyko zawodowe.

    "Nie wiadomo tylko komu za to dziękować. Czy rzeczywiście tylko piratom za kółkiem?"
    A może tym którzy uchwalając nowe prawa nie bardzo wiedzą co czynią? i produkują ustawy których przepisy z założenia są "nieegzekwowalne"?

    Takie dwa kwiatki znalazłem. To znaczy od dawna wiedziałem że są, ale specjalnie odszukałem.
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Rondo_(drogownictwo)
    (szczególnie polecam animowane obrazki po prawej u góry)
    (proszę nie próbować edycji albo dyskusji, nie da się)
    https://www.prawodrogowe.pl/informacje/ekspert-wyjasnia/w-ruchu-okreznym

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podchody pewnej fundacji, by dać pierwszeństwo tym, co na chodniku, trwa już jakiś czas, ale zawsze ten pomysł był uznawany za zbyt ryzykowny, przedwczesny i nie nadający się do eksperymentowania na żywych ludziach, także tych którzy uważają, że samochody zatrzymują się przed przejściem w momencie kiedy oni pomyślą o wejściu na jezdnię. Teraz widocznie potrzebna jest akcja pod publiczkę łagodząca zamiar drastycznego podniesienia wysokości mandatów karnych, których dotychczasowa ściągalność wynosi ok 50 %. Od kierowcy zawsze najłatwiej i zawsze w godziwej wysokości. To jest doświadczenie bankowca. Tak proste jak zwiększenie opłaty miesięcznej za prowadzenie rachunku tylko o 1 zł przy milionie kont.
      A co do Wikipedii. Co napisałem to ekspert rodem z WORD kasował. Animacja dla ruchu lewostronnego jedynie brytyjska, ale bez znaków pionowych, a dla prawostronnego ta sama, tylko odwrócona - bez sensu. A co do drugiego materiału jest tam trochę prawdy, ale pokutuje wciąż powielana od czasów PRL i bubla prawnego pomysłu m.in. Zbigniewa Drexlera, że w Polsce budowla typu rondo to w całości, pod względem zasad ruchu, jedno skrzyżowanie. Od 20 lat, bo pomijam okres kiedy nie było w Polsce rond, a było durne prawo PRL, to systematyczne, by nie nazwać tego systemowym, OGŁUPIANIE POLAKÓW TAKIMI IDIOTYZMAMI. W Polsce tak jak w Niemczech,Francji, Hiszpanii, Belgii (...) rondo wg obowiązującego od 20 lat prawa jest tak jak plac pewnym zbiorem zwykłych skrzyżowań. To praktyka WORD jest wciąż oparta na tej z czasów PRL. A tak na marginesie to znak C-12 ze znakiem D-1 montują w Bułgarii, bo tam widocznie też jeszcze zachował wpływy jakiś komunistyczny nieuk.

      Usuń
    2. A co Pan powie o Litwie? Ich zmiana prawa przeczy pana teoriom...

      Usuń
    3. Unknown. "A co Pan powie o Litwie? Ich zmiana prawa przeczy pana teoriom...". Po pierwsze nie tworzę żadnych moich teorii. Albo opisuję prawo takim jakim ono jest od 20 lat, albo wyrażam swoje zdanie na temat prawa, wypowiedzi urzędników, itp.
      Szanuję instruktorów OSK, nie dlatego, że podzielam ich zdanie, ale dlatego że jestem świadomy ich ubezwłasnowolnienia przez WORD. Skoro władzy nie zależy, pomimo inicjatywy własnego posła Mosińskiego, na zlikwidowaniu WORD, bo to ich doradcy, to niech ta koteria dalej ogłupia Polaków. Skołowany i wystraszony sankcjami obywatel, szczególnie za to czego nie rozumie, to miodzio na serce urzędników i policjantów. Opisałem jak na rondzie Ziętka sankcja zależy od policjanta, sympatii, układów i znajomości, bo co policjant to inne rozstrzygnięcie. Nic dziwnego, bo tam i on może zgłupieć, skoro na jednym rondzie są dwie wzajemnie wykluczające się organizacje ruchu, szczególnie dotkliwy układ, bo obiekt jest duży.
      A co do Litwy. Ten sam postkomunistyczny tygielek z byłymi wpływowymi ekspertami z czasów, gdy w blokowisku przewodnią siłą był Pan ze wschodu. Malowane strzałki warunkowego skrętu likwidują dopiero teraz, znak C-12 traktują tak jak WORD i nasi drogowcy, pomimo że nosi on nazwę "ruch okrężny", a nie "rondo", jak eksperci tamtej władzy wadliwie tłumaczyli słowo "roundabout" nie znając fachowego angielskiego i tego, że od 1928 roku to słowo oznacza także "ruch okrężny" jako rozwiązanie komunikacyjne, albo jak kto woli organizację ruchu. Na malutkiej Litwie wprowadzili pierwszeństwo pieszego, który dopiero zamierza wejść na przejście, ale nawet na drogach o podniesionej prędkości do 70 km/h budują WYNIESIONE przejścia dla pieszych z ograniczeniem prędkości do 30 lub 40 km/h. Bywa, czego też, że zamiast spowalniaczy przed przejściem z pasami montują progi podrzutowe i ograniczenie do 20 km/h. Jak wjedziesz na takie cosik hamując, warsztat ma robotę. Tam gdzie jest sygnalizacja świetlna i ograniczenie prędkości, bywa że radar nie uruchamia automatu do ściągania kasy, a czerwony sygnał na sygnalizatorze nawet wtedy, gdy nikogo nie ma przed przejściem. No a jak przejedziesz na czerwonym, to wiadomo. Teraz, jak to u nas, najtańszym sposobem i kosztem kierowców, bo bezkosztowo dla panujących z woli suwerena, z możliwością ukarania grzywną, samym przepisem z przejścia zrobi się chodnik, pomimo że to wciąż jezdnia. Czy to jest właściwa metoda, moim zdaniem NIE i nie jest to żadna teoria, lecz moje zdanie w sprawie. Teraz akurat jest u nas sprawa naciągacza, który przy padającym deszczu wszedł na przejście i zatrzymał się bezpiecznie przy krawężniku, a gdy ostrożnie jadący kierowca zatrzymał się na pasach obok delikwenta, ten rzucił się mu na maskę, bezpiecznie z boku, i legł jak martwy na jezdni. Kiedy kierowca pochylił się nad nim przez gęste pozostałości po libacji usłyszał "daj dychę". Policjanci po umoralniających pogadankach nakłaniali kierowcę do dobrowolnego poddania się karze, a grozi za to do 3 lat odsiadki, bo klient jest strasznie obolały i potłuczony. Jak się okazało dwa dni wcześniej był klientem SOR po krwawej wymianie poglądów w czasie degustacji nalewki na kościach, być może. Biegły ustali, jak go znajdą, bo uciekł ze szpitala, widocznie zew krwi go wezwał do kumpli, które obrażenia są stare, a które nowe. Itd, itd.Kupujcie kamerki. Nadal będą drogowcy dodawać bezprawnie do znaków A-7 znaki C-12, a w WORD i TWA twierdzić, że rondo to w całości jedno skrzyżowanie na którym na wprost można jechać każdym pasem, bo na każdym skrzyżowaniu, jak nie ma strzałek, tak one biegną, nawet jak te pasy namalowali inaczej. W Wilnie koło dworca, skoro wywołał Pan ten kraj, z ronda typu ROTARY (odmiana okrężnego) zrobili niby turbinę, ale na wlotach dalej jest znak, wg którego to nadal organizacja ruchu "ruch okrężny". Widocznie w czasach ZSRR mieli, a może nadal mają, tak jak my, swojego Zbigniewa Drexlera, odpowiedzialnego za prawną regulację ruchu drogowego?

      Usuń
  5. "Nie załatwi tego, bez poprawy infrastruktury, pierwszeństwo tych co dopiero zamierzają udać się na przejście. Nie uchroni to przed śmiercią lub kalectwem także tych, którzy traktują przejście jak chodnik."

    Ja proponuję inne rozwiązanie.
    1. Zakaz wchodzenia pieszych na jezdnię
    2. Odgrodzenie ruchu pieszego od jezdni barierami (zapory przeciwczołgowe co najmniej)

    To powinno całkowicie rozwiązać problem ze stresowaniem biednych kierowców przez nieodpowiedzialnych pieszych, i (równie skutecznie) uchronić pieszych przed nisko przelatującymi samochodami.
    I wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie.

    Rozwiązanie "problemu rond" też wymyśliłem!
    Należy zlikwidować znak C-12, a skrzyżowania oznakować pozostałymi opcjami z dostępnej puli znaków drogowych. Problem rozwiązany, a niejako przy okazji nastąpi znacząca poprawa bezpieczeństwa.

    Moje rozwiązania są równie dobre jak te produkowane przez Sejm. A nawet lepsze, bo moje.

    [ja wiem, ponure żarty, ale przez chwilę pracowałem w branży funeralnej i tak mi zostało]

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluje pomysłu. Ma Pan rację, że " Należy zlikwidować znak C-12, a skrzyżowania oznakować pozostałymi opcjami z dostępnej puli znaków drogowych. Problem rozwiązany, a niejako przy okazji nastąpi znacząca poprawa bezpieczeństwa". Gdyby Pan zechciał mnie dopisać do tego pomysłu, by sukces był wspólny, bo od początku mojej publicznej działalności idzie mi właśnie o to, by zdjęto nieuprawnione od 20 lat znaki C-12 z wlotów rond zorganizowanych kierunkowo, tzw. odśrodkowych, w tym spiralnych i turbinowych, oraz by znaki C-12 pozostawiono tylko na wlotach rond zorganizowanych okrężnie. Z góry dziękuję i pozdrawiam, pomimo wszystko nie w wisielczym nastroju.

    OdpowiedzUsuń

Prawo dotyczące zasad ruchu drogowego ma obowiązek być proste, jednoznaczne i oczywiste, bowiem takim być musi, by wszyscy, niezależnie od wieku i wykształcenia, jednakowo je rozumieli i stosowali w praktyce. Właśnie temu, by tak było, poświęcony jest ten blog.
Blog nie jest forum dyskusyjnym i wszelkie wpisy obrażające autora oraz komentujących nie będą publikowane.
Jeżeli masz wątpliwości, przeczytaj, zastanów się i sam podejmij decyzję, co jest dla Ciebie prawdą, a co fałszem. Pamiętaj, że po uzyskaniu uprawnień do prowadzenia pojazdów, to Ty odpowiadasz za to co czynisz na drodze, nie twój dawny instruktor lub egzaminator, funkcjonariusz lub urzędnik, dziennikarz, autor książki lub bloga.
Zbytnia pewność siebie znika w zderzeniu z brutalną rzeczywistością. Wtedy jest już za późno, by uczyć się na cudzych błędach.