Marek Górny: Od wielu
lat istnieje kilka „szkół”. Liczy się logika
Data publikacji 15-12-2016
Komentuje Ryszard Roman Dobrowolski
29-01-2017
Marek Górny, były egzaminator MORD, szkoleniowiec - Kierownik
Ośrodka Szkolenia Kierowców Centrum Edukacji Zawodowej CARGO Sp. z o.o. Oddział
w Krakowie, współautor
(wraz z Beatą Lewandowską) publikacji
„Metodyka nauczania dla kandydatów na instruktorów nauki jazdy” twierdzi, wbrew prawdzie, że polskie przepisy nie regulują zasad sygnalizowania zamiaru zmiany kierunku jazdy przed wjazdem na obiekt
typu RONDO. Wszystko co potrzebne zapisano w ustawie Prawo o ruchu drogowym, bez potrzeby szukania definicji ronda i jakiś specjalnych zasad ruchu.
Trwającą właśnie gwałtowną
falą medialnej dyskusji poczułem się wywołany do wypowiedzi pomimo, że temat
sygnalizowania na rondzie od wielu lat jest dyskutowany i wywołuje u mnie
negatywne odruchy.
Skoro od czasu powstania
WORD temat zasad ruchu obowiązujących na obiektach budownictwa drogowego typu RONDO jest ciągle poruszany, to tacy fachowcy jak Pan Marek Górny powinni przynajmniej zastanowić się gdzie tkwi przyczyna takiego stanu rzeczy. Nie czyni tego, gdyż święcie wierzy, niczym w prawdę objawioną, w prawo korporacyjne WORD oparte na wymysłach uznanych za niepodważalne autorytety hochsztaplerów. I nie chodzi już nawet o to, że nie mając właściwej wiedzy bezmyślnie ściągali z prawa federalnego USA (Drexler) i Wielkiej Brytanii (Drozd), a to że mając już dziś świadomość, że było to bezsensowne, gdyż wzorce dotyczą jedynie tych krajów i nie mają nic wspólnego z rozwiązaniem komunikacyjnym o polskiej nazwie "ruch okrężny", który istnieje niezależnie także w prawie drogowym tych krajów. W USA to "traffic circle" a Wyspach Brytyjskich "mini roundabout".
Niestety nasi geniusze, Zbigniew Drexller - twórca wymysłu, że RONDO to w całości pod względem zasad ruchu jedno klasyczne skrzyżowanie oraz patologii jaką jest w konsekwencji tego wymysłu bezprawne dodawanie znaku C-12 "ruch okrężny" do znaków A-7 "ustąp pierwszeństwa" na wszystkich podporządkowanych wlotach "nowoczesnych rond", na których jednokierunkowe jezdnie biegną na wprost do wylotów, co nie ma nic wspólnego z "ruchem okrężnym" i jedynie okrężnie biegnącą jednokierunkową jezdnią zgodnie z dyspozycją znaku C-12, oraz Władysław Drozd - twórca metodyki egzaminowania i wymysłu jakim są uniwersalne zasady ruchu na RONDACH z BEZPRAWNYM założeniem, że wymysły Zbigniewa Drexlera są uprawnione, poza opuszczaniem ronda przy jeździe na wprost ze wszystkich pasów ruchu, szczególnie wtedy gdy pasy te biegną jedynie okrężnie. Uznał za Drexlerem, że znak C-12 to nieistniejący w polskim prawie i Konwencji wiedeńskiej o znakach i sygnałach drogowych znak "RONDO" będący wg Drexlera jedynie odpowiednikiem znaku C-9 lub C-1 z którymi nie ma nic wspólnego.
Niestety nasi geniusze, Zbigniew Drexller - twórca wymysłu, że RONDO to w całości pod względem zasad ruchu jedno klasyczne skrzyżowanie oraz patologii jaką jest w konsekwencji tego wymysłu bezprawne dodawanie znaku C-12 "ruch okrężny" do znaków A-7 "ustąp pierwszeństwa" na wszystkich podporządkowanych wlotach "nowoczesnych rond", na których jednokierunkowe jezdnie biegną na wprost do wylotów, co nie ma nic wspólnego z "ruchem okrężnym" i jedynie okrężnie biegnącą jednokierunkową jezdnią zgodnie z dyspozycją znaku C-12, oraz Władysław Drozd - twórca metodyki egzaminowania i wymysłu jakim są uniwersalne zasady ruchu na RONDACH z BEZPRAWNYM założeniem, że wymysły Zbigniewa Drexlera są uprawnione, poza opuszczaniem ronda przy jeździe na wprost ze wszystkich pasów ruchu, szczególnie wtedy gdy pasy te biegną jedynie okrężnie. Uznał za Drexlerem, że znak C-12 to nieistniejący w polskim prawie i Konwencji wiedeńskiej o znakach i sygnałach drogowych znak "RONDO" będący wg Drexlera jedynie odpowiednikiem znaku C-9 lub C-1 z którymi nie ma nic wspólnego.
Dzięki nim mamy panoszące
się w tej sprawie bezprawie i na sumieniu w ostatniej dekadzie ponad stu
zabitych i kilka tysięcy rannych na BEZPIECZNYCH RONDACH, niekoniecznie z własnej winy.
Nasi najbliżsi sąsiedzi, przyglądając się w 2005 roku bezowocnej dyskusji, a w zasadzie bezowocnemu bełkotowi, pod patronatem nieżyjącego już prof. Ryszarda Krystka, w 2006 roku zapisali w swoim prawie, że wjeżdżając na obiekt zorganizowany wg zasad „ruchu okrężnego” nie wolno
włączać żadnego kierunkowskazu, gdyż tam właściwie rozumieją dyspozycję
znaku D,3 wg Konwencji wiedeńskiej (nasz C-12) i wiedza, że wjazd na tak zorganizowany obiekt jest kontynuacją jazdy na wprost.
Wiemy, że nie ma przepisów
regulujących to zagadnienie w sposób precyzyjny jak by to chcieli niektórzy z
nas.
Wbrew temu twierdzeniu obowiązujące w Polsce prawo dotyczące zasad
ruchu w sposób precyzyjny i jednoznaczny reguluje zasady
ruchu także na placach i obiektach skanalizowanych wyspą środkową, a to z tej prostej
przyczyny, że dla takich obiektów zgodnie z Porozumieniami europejskimi i
ustaleniami Konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym nie ma żadnych specjalnych,
tak jak np. w USA i Wielkiej Brytanii, zasad ruchu.
Wystarczy tylko tak jak u
naszych bliższych i dalszych sąsiadów właściwie ROZUMIEĆ czym wg dyspozycji
znaku C-12 jest „ruch okrężny”, odróżniać „skrzyżowanie” w rozumieniu zasad
ruchu od „skrzyżowania” w rozumieniu obiektu budownictwa drogowego, wiedzieć
czym jest „skrzyżowanie o ruchu okrężnym” w rozumieniu zasad ruchu oraz o
jakiej zmianie kierunku jazdy albo w stosunku do czego mówi art. 22 ustawy
Prawo o ruchu drogowym.
Niestety za sprawą WORD i
pisanych pod ich dyktando poradników dla kierowców ta wiedza jest dla
egzaminatorów i szkoleniowców wiedzą tajemną w związku z czym uważają, że
zamiast prawa obowiązuje ich „chłopski rozum” dumnie nazywany rozwaga i logiką.
Problem jest w tym, że
doświadczony egzaminator mając taki dylemat winien odstąpić od wydawania
jednoznacznie negatywnej oceny w takich sytuacjach. Przez 12 lat egzaminowania,
nigdy sygnalizowanie na rondzie nie było dla mnie podstawą do wydania oceny
negatywnej. Zwracałem czasami uwagę na uchybienia i oczekiwałem uzasadnienia ze
strony osoby zdającej. Jeżeli była logiczna, nie starłem się na siłę udowadniać
swojej racji, gdy było brak logiki w tłumaczeniu starałem się przedstawić swój pogląd
na ten temat.
Od wielu lat istnieje
kilka „szkół” w tym temacie, odbyło się wiele konferencji i spotkań i słyszałem
czasem z ust uznanych fachowców takie teorie, że włosy na głowie stawały.
Dlatego przyjąłem zasadę, która kiedyś została wyrażona w zeszytach „Paragrafu
na Drodze” wydawanego przez krakowski Instytut Ekspertyz Sądowych przez p.
Wojciecha Kotowskiego, że jeżeli coś nie jest skodyfikowane, a nie zagraża
bezpieczeństwu ruchu drogowego nie należy tego zwalczać.
O wielu szkołach i
polskich fachowcach już pisałem. Zgadzam się też z teza, że w ruchu drogowym
konieczna jest rozwaga, jednak nie może być mowy o braku poszanowania dla
obowiązującego prawa, szczególnie gdy w sposób jednoznaczny reguluje ono dane
zagadnienie, a jedynie bezkarne i nieuprawnione jego interpretacje powodują
jego nagminne i niejednokrotnie nieświadome naruszanie. Poza tym każdy
kierujący ma prawo wierzyć, że inny kierujący nie tylko zna obowiązujące prawo
co do jego litery, ale także przestrzega tego prawa zgodnie z jego duchem, a
nie wymysłami niedouczonych instruktorów uzależnionych od zarozumiałych
egzaminatorów WORD i ich dyrektorów.
Rozdrabnianie włosa na
czworo i walka do krwi, aby wyszło na moje nie prowadzi do żadnego rozwiązania.
Choćby zapadło jeszcze wiele wyroków to w Polsce nie obowiązuje prawo
precedensu, można się na nie powoływać, ale i tak Sąd ma swobodę oceny dowodów.
W dyskusji Koledzy wykazali się fantastyczną wiedzą przed, którą mogę jedynie
pochylić czoła, lecz na każdy argument są kontrargumenty zależne od przekonania
o swojej racji. I cokolwiek w tym zakresie zechce zrobić ustawodawca, to nie
usatysfakcjonuje wszystkich.
Tak właśnie rodzi się
bezprawie. Zamiast chwili zastanowienia nad tezami uzasadnienia deprecjonuje
się sędziów i wydany przez nich wyrok, gdyż „MY” pomimo braku właściwego
wykształcenia i właściwej wiedzy i tak wiemy lepiej, a jak nie wiemy to
opierając się na „chłopskim rozumie” nazywanym dla niepoznaki logiką i zdrowym
rozsądkiem zaprzeczamy mu coś sobie wymyślając nawet jak wprost to zaprzecza
zapisom obowiązującego prawa, nazywając to wyjątkiem.
Wg tych pozaustawowych
wymysłów znak C-12 „ruch okrężny” to znak RONDO zastępujący znaki C-9 lub C-1
powielane na całym obwodzie wyspy środkowej, RONDO o którym milczy nasze i obowiązujące
nas prawo o ruchu drogowym to nie wiadomo dlaczego „skrzyżowanie o ruchu
okrężnym”, „ruch okrężny” to skręcanie w lewo przy wyspie z włączonym jeszcze
przed wjazdem na „skrzyżowanie” lewym kierunkowskazem, który w trakcie
wykonywania manewru skrętu w lewo, czyli jeszcze przed jego zakończeniem,
wyłączamy po to by włączyć prawy kierunkowskaz nadal skręcając w lewo na drogę
poprzeczną twierdząc, że sygnalizujemy nieistniejący w prawie zamiar wykonania
manewru opuszczenia „skrzyżowania”. Ni jak to się ma do sygnalizowania zamiaru
jeszcze przed wjazdem na „skrzyżowanie” z zamiarem jego opuszczenia np. na
trzecim wylocie po prawej lub lewej, ale wg Pana Górnego to zapewne wyjątek i „chłopski
rozum” coś podpowie jednemu z drugim geniuszowi z WORD.
Oto wymysły Zbigniewa
Drexlera będące bazą dla obowiązującego w WORD prawa korporacyjnego. Wg tego
geniusza „chłopskiego rozumu”, tak jak w USA na ich „modern roundabouts” tak
samo na wprost do przeciwległego wylotu na obiekcie z wyspą środkową i pasami
ruchu biegnącymi jedynie okrężnie, można jechać dowolnym pasem ruchu, a w zasadzie w poprzek tych pasów, co jest
wprost pogwałceniem obowiązującego prawa (niedozwolony skręt w prawo z okrężnie biegnącej jezdni) i przyczyną najpoważniejszych, także
śmiertelnych, wypadków na bezpiecznych ze swej natury obiektach zorganizowanych
wg zasad ruchu okrężnego.
Zachowajmy trochę zdrowego
rozsądku, szkólmy i egzaminujmy ludzi umiejących zachować się w ruchu drogowym
w sposób poprawny i logiczny. Na konferencji CIECIA Georg Barth w 2004 roku
powiedział słowa „Jedź tak, abyś sobie i innym nie uczynił krzywdy” i to
jest kwintesencja bezpieczeństwa ruchu drogowego i cel naszego działania.
Pozdrawiam, Marek Górny
Zdrowy rozsądek powinien
podpowiedzieć ignorantom szukającym za wszelką cenę usprawiedliwienia swojej
niewiedzy w niby wadliwym prawie, że każdy kierujący ma obowiązek poruszać się
na drogach publicznych zgodnie z zapisami ustawy Prawo o ruchu drogowym
właściwie co do miejsca na tej drodze oraz jego oznaczenia.
To co powiedział cytowany Georg
Barth nie upoważnia do twierdzenia, że nie potrzebne są regulacje prawne
dotyczące zasad ruchu, albo że można je sobie dowolnie interpretować.
Zgodnie z art. 4 ustawy
Prawo o ruchu drogowym „Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze
mają prawo liczyć, że inni uczestnicy tego ruchu przestrzegają przepisów ruchu
drogowego, chyba że okoliczności wskazują na możliwość odmiennego ich
zachowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prawo dotyczące zasad ruchu drogowego ma obowiązek być proste, jednoznaczne i oczywiste, bowiem takim być musi, by wszyscy, niezależnie od wieku i wykształcenia, jednakowo je rozumieli i stosowali w praktyce. Właśnie temu, by tak było, poświęcony jest ten blog.
Blog nie jest forum dyskusyjnym i wszelkie wpisy obrażające autora oraz komentujących nie będą publikowane.
Jeżeli masz wątpliwości, przeczytaj, zastanów się i sam podejmij decyzję, co jest dla Ciebie prawdą, a co fałszem. Pamiętaj, że po uzyskaniu uprawnień do prowadzenia pojazdów, to Ty odpowiadasz za to co czynisz na drodze, nie twój dawny instruktor lub egzaminator, funkcjonariusz lub urzędnik, dziennikarz, autor książki lub bloga.
Zbytnia pewność siebie znika w zderzeniu z brutalną rzeczywistością. Wtedy jest już za późno, by uczyć się na cudzych błędach.