Wciąż pojawiają się filmiki szkół nauki jazdy, produkowane przez właścicieli OSK, ubezwłasnowolnionych przez dyrektorów i egzaminatorów WORD, MORD i PORD, którzy uwierzyli w 1998 roku w geniusz i nieomylność Zbigniewa Drexlera, w latach 1956 - 1990, ministerialnego urzędnika PRL, i stworzyli oparte na jego wymysłach wewnętrzne prawo korporacyjne, które miało ujednolicić kryteria oceny egzaminowanych, a służy od 20-tu lat do ogłupiania polskich kierowców i nie ma na to, jak na razie, poza sądami, skutecznego lekarstwa.
Prawdą jest, że w Kodeksie drogowym z 1983 roku, wyjątkowym bublu prawnym, bo w wielu miejscach sprzecznym z prawem międzynarodowym, np. ograniczono tym kodeksem znaczenie znaku C-12 do roli znaku C-9, był zapis, autorstwa Zbigniewa Drexlera, współtwórca i komentator Kodeksu drogowego z 1983 roku, o pierwszeństwie oczekującego na wjazd po lewej stronie drogi z pierwszeństwem.
W 1997 roku powstało całkowicie nowe, tym razem zgodne z prawem europejskich, prawo o ruchu drogowym. W nim nie powtórzono tego zapisu uznając go za wadliwy i zbędny, gdyż żaden zawracający, tak jak cofający, nie ma przed nikim pierwszeństwa.
W 1997 roku powstało całkowicie nowe, tym razem zgodne z prawem europejskich, prawo o ruchu drogowym. W nim nie powtórzono tego zapisu uznając go za wadliwy i zbędny, gdyż żaden zawracający, tak jak cofający, nie ma przed nikim pierwszeństwa.
Niestety brak wiedzy sprawia, że to co oczywiste wydaje się być niezrozumiałe, głupie i sprzeczne z przysłowiowym chłopskim rozumem, nazywanym przez ignorantów logiką. Nawoływanie do bojkotu nowego prawa, co do zasad ruchu drogowego niezmiennego i zgodnego z obowiązującym Polskę prawem międzynarodowym, zalecenie posługiwania się starymi przepisami, do których rzekomo planowano powrót, to wprost bezprawie.
W książce "Przepisy ruchu drogowego z objaśnieniami" WKŁ W-wa 1998, teza 3 do art. 22 ustawy p.r.d. czytamy:
(3) Należy zauważyć, że w nowej ustawie pominięto przepis zobowiązujący zawracającego do "ustąpienia pierwszeństwa również pojazdom wjeżdżającym z drogi podporządkowanej".
Z tego autor wysnuł kuriozalny, powtarzany BEZKARNIE w jego książkach do dziś, niedorzeczny i sprzeczny z obowiązującym prawem wniosek, że "pojazdowi zawracającemu na drodze z pierwszeństwem powinien ustąpić kierujący wjeżdżający na nią z drogi podporządkowanej". Ten sam wymysł mamy w kolejnych wydaniach książki "Przepisy ruchu drogowego z ilustrowanym komentarzem" (Grupa IMAGE W-wa).
Rzeczywiście w Kodeksie drogowym z 1983 roku (art. 18.4 ustawy p.r.d.) był taki zapis. Był słuszny, ale nieprecyzyjny i zbędny, bo wynikał wprost z ogólnych zasad ruchu, co świadczy o tym, że nawet to nie było oczywiste dla autora.
Przepis był niestety nieprecyzyjny, gdyż pierwszeństwo miał i ma do dziś jedynie kierujący "wyjeżdżający z drogi podporządkowanej" leżącej po lewej stronie drogi z pierwszeństwem. Nie ma żadnego uprawnienia do twierdzenia, że teraz to zawracający ma pierwszeństwo.
Przepis był niestety nieprecyzyjny, gdyż pierwszeństwo miał i ma do dziś jedynie kierujący "wyjeżdżający z drogi podporządkowanej" leżącej po lewej stronie drogi z pierwszeństwem. Nie ma żadnego uprawnienia do twierdzenia, że teraz to zawracający ma pierwszeństwo.
Można spotkać się z takim karkołomnym tłumaczeniem, że jadący drogą z pierwszeństwem nabywa pierwszeństwa, bo zawraca na drodze z pierwszeństwem. To niczym nieuzasadniony wymysł, na siłę próbujący uzasadnić drexlerowską tezę. Znak D-1 jest znakiem INFORMACYJNYM i nie nadaje nikomu żadnych uprawnień. Jest znakiem regulującym pierwszeństwo przejazdu, a nie zawracania. Informuje jedynie, że jadący z prawej, jadąc drogą podporządkowaną, nie ma pierwszeństwa wynikającego z ogólnych zasad ruchu.
Należy podkreślić, że w obowiązującej Polskę od 1988 roku Konwencji wiedeńskiej zawracanie jest opisane wraz z równie niebezpiecznym manewrem cofania i kierujący wykonując te manewry ma obowiązek NIKOMU NIE UTRUDNIAĆ RUCHU, do rezygnacji z manewru włącznie. Ten sam zapis mamy w obowiązującej ustawie Prawo o ruchu drogowym (art. 22 ust. 6 p.r.d. i art. 23 ust. 1 p.r.d.).
I jeszcze jedna sprawa, a mianowicie skręcanie w lewo i zawracanie na drodze publicznej, w rozumieniu ustawy o drogach publicznych, o dwóch jezdniach rozdzielonych pasem zieleni. Taka droga to budowla drogowa składająca się pod względem zasad ruchu z dwóch jednokierunkowych dróg jednojezdniowych i w przypadku przecięcia lub połączenia z drogą podporządkowaną, z dwoma osobnymi skrzyżowaniami. Przepisy ustawy z 1997 roku są zgodne z prawem europejskim, a ono nie przewiduje żadnych specjalnych zasad dla złożonych budowli drogowych.
Art. 2 ust. 1 ustawy p.r.d. mówi o pierwszeństwie nadjeżdżającego z przeciwka na elementarnej dla zasad ruchu dwukierunkowej drodze jednojezdniowej, tak jak przemieszcza się kierujący. Wtedy skręcający w lewo nie ma nadjeżdżającego z prawej, gdyż porusza się on tą samą drogą, równolegle, tyle tylko, że z przeciwnego kierunku. To on nadjeżdża z przeciwka.
Na drodze wielojezdniowej pierwszeństwo wynika z ogólnej zasady pierwszeństwa z prawej, gdyż kierujący nadjeżdża inną drogą w rozumieniu zasad ruchu (art. 2 ust. 1 ustawy p.r.d.). Przepisy ruchu drogowego nie opisują szerokości pasa dzielącego i nie uzależniają zasad ruchu od odległości jezdni.
Ostatnio pojawił się pomysł rodem z WORD Warszawa, by zmienić nasze prawo, wbrew Konwencji, tak by pasowało do wymysłu środowiska stołecznych ekspertów, że jadący drugą jezdnią nadjeżdża z przeciwka, więc jadący ma zachować szczególna ostrożność także wewnątrz skrzyżowania. Kolejny raz eksperci rodem z WORD udowadniają, że nie rozumieją obowiązującego od dwóch dekad prawa i nie odróżniają skrzyżowania zdefiniowanego w art. 2 pkt 10 ustawy Prawo o ruchu drogowym od skrzyżowania dróg publicznych będącego budowlą drogową zdefiniowaną przepisami budowlanymi.
Nie każde skrzyżowanie wybudowane na drogach publicznych spełnia wymagania definicji skrzyżowania w rozumieniu zasad ruchu. Przepisy dotyczące zasad ruchu są tak skonstruowane jak klocki lego, dotyczą elementów z których składają się nawet najbardziej skomplikowane budowle drogowe. Dotyczą np. drogi jednojezdniowej i skrzyżowania takich właśnie dróg. Przecież żaden przepis nie określa odległości jezdni między sobą i nie uzależnia od tego zachowanie kierującego.
Nie każde skrzyżowanie wybudowane na drogach publicznych spełnia wymagania definicji skrzyżowania w rozumieniu zasad ruchu. Przepisy dotyczące zasad ruchu są tak skonstruowane jak klocki lego, dotyczą elementów z których składają się nawet najbardziej skomplikowane budowle drogowe. Dotyczą np. drogi jednojezdniowej i skrzyżowania takich właśnie dróg. Przecież żaden przepis nie określa odległości jezdni między sobą i nie uzależnia od tego zachowanie kierującego.
Tu na ten temat jest nieco więcej: http://mrerdek1.blogspot.com/2017/12/srodowisko-word-bez-chwili-refleksji-i.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Nie jest głupcem ten kto nie wie lub się myli, lecz ten kto mogąc wiedzieć tego nie uczyni".