Wg niezależnych od Policji i ministerialnych urzędników ekspertów systemu Yanosik w 2018 roku w Poznaniu doszło do ponad 450 kolizji na czterech, powszechnie uznanych za najbardziej niebezpieczne miejsca w Poznaniu, czyli na z założenia na bezpiecznych budowlach typu RONDO.
Nieco bezpieczniejszymi obiektami okazały się ronda Starołęka (91 kolizji) i Kaponiera (70 zdarzeń). Na piątym miejscu znalazło się także skanalizowane wyspą środkową skrzyżowanie dróg publicznych, a mianowicie skrzyżowanie ulicy Stefana Żeromskiego z ulicą Świętego Wawrzyńca z pierwszeństwem ustalonym znakami w ciągu ulicy Niestachowskiej i Żeromskiego. Na tym obiekcie w 2018 roku doszło do 66 zdarzeń drogowych.
Oczywiście ilość kolizji i wypadków jest zależna także od nasilenia ruchu oraz od wiedzy, umiejętności i poszanowania prawa przez kierujących. Swój udział w tych nieszczęściach mają także błędy w znakowaniu i właściwym szkoleniu. Niestety polscy kierujący, inżynierowie ruchu oraz urzędnicy są od wielu lat szkoleni wg wymagań egzaminatorów WORD, którego praktyka oparta jest bezprawnie na poprzednim Kodeksie drogowym z 1983 roku oraz na wymysłach interpretacyjnych współtwórców i komentatorów tego peerelowskiego bubla prawnego.
Odpowiedzialni za BRD nie raczyli zauważyć, że ponad 20 lat temu całkowicie zmieniono prawo drogowe, by było wreszcie zgodne z obowiązującymi Polskę umowami międzynarodowymi. Od ponad dwóch dekad polskie prawo o ruchu drogowym, co do podstawowych zasad ruchu, jest zgodne z prawem europejskim, a praktyka WORD i GDDKiA nadal tkwi w PRL.
Wciąż uczy się bzdur, zarówno kandydatów na kierowców jak i inżynierów ruchu, późniejszych projektantów i zarządców dróg, że rondo to w całości, pod względem zasad ruchu, jedno klasyczne skrzyżowanie (art. 2.10 ustawy p.r.d.), tyle tylko, że z wyspą na środku, że kierunek jazdy (art. 22 tej ustawy) to to samo co kierunek ruchu (art. 25), a co za tym idzie, że zmiana kierunku ruchu wymaga sygnalizowania, natomiast opuszczenie jezdni drogi z pierwszeństwem, czyli zmiana kierunku jazdy bez zmiany kierunku ruchu zwalnia kierującego z sygnalizowania czegokolwiek. Nie bez znaczenia jest także to, że dla ekspertów znak C-12 to nadal peerelowski znak nakazu kierunku jazdy z prawej strony wyspy ronda, a "ruch okrężny" to skręcanie w lewo przy wyspie z włączonym jeszcze przed rondem lewym kierunkowskazem.
Przyjrzyjmy się zatem rondu Śródka w Poznaniu. Jest to złożona budowla drogowa w postaci kierowanego sygnalizacją świetlną skanalizowanego wyspą środkową skrzyżowania dróg publicznych w rozumieniu ustawy o drogach publicznych. Na tym obiekcie przecinają się też liczne linie tramwajowe których torowiska przebiegają przez wyspę środkową.
Przy bardziej lub mniej okrągłej wyspie środkowej będzie to w całości budowla typu rondo. Niezależnie od wielkości i sposobu zorganizowania, jest to zawsze obiekt złożony ze skrzyżowań zwykłych typu T lub X. Rondo Śródka składa się z czterech osobnych, niezależnych od siebie skrzyżowań typu X, nie do końca kierowanych sygnalizacją świetlną (Rys. 3). Dodatkowo na rondzie Śródka mamy cztery przejazdy tramwajowe.
Dlaczego "nie do końca kierowane sygnalizacją świetlną"? Dlatego, że jakiś bezkrytyczny i bezmyślny decydent, uznał za prawdę nieuprawniony niczym wymysł ministerialnego urzędnika z czasów PRL, Zbigniewa Drexlera, że budowla typu rondo to w całości jedno klasyczne skrzyżowanie. Wzorując się na pytaniach egzaminacyjnych postawił sygnalizatory tylko na wlotach na rondo. Ktoś kto wjeżdża na tą złożoną budowlę drogową zostaje pozbawiony wiedzy o sygnalizatorach na pozostałych elementarnych skrzyżowaniach tego obiektu. Zalecenie Policji, by obserwować pojazdy wjeżajace na rondo, bo być może mają one sygnał zielony, jest czymś tak kuriozalnym i głupim, że nie wierzę w to, że wyszło to z ust policjanta drogówki.
W ramach walki o poprawę BRD na tym rondzie wymyślono nawet akcję edukacyjną "zgaduj zgadula" i "patrz mi głęboko w oczy", licząc na to, że będący na rondzie domyśli się koloru nadawanego sygnału na wlocie.
Organizator ruchu, za zgodą opiniujących i zatwierdzających projekt stałej organizacji ruchu tego obiektu, potraktował to rondo w całości, bez jakiegokolwiek uprawnienia ze strony obowiązujących przepisów, tak jak jedno klasyczne skrzyżowanie bez wyspy lub placu na środku, czyli bez powierzchni akumulacji. Przecież zanim kierujący trafi na wskazane tablicą skrzyżowanie musi pokonać jedno wcześniejsze i dwa przejazdy tramwajowe, zatem jaką ma pewność, że w międzyczasie nie zmieniła się sygnalizacja?
dochodzi problem braku sygnalizacji tramwaj vs samochody. Tramwaje mają a kierowcy "na wyczucie".
OdpowiedzUsuń