czwartek, 10 września 2020

340. Nowela Konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym, nieobecna w polskim prawie!

340. Nowela Konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym z 2006 roku, której to konwencji Polska jest sygnatariuszem,  do dziś dnia jest nieobecna w polskim prawie!

Wpis ten dedykuję Autorskiej Pracowni Projektowej Santowscy z Koszalina, której właściciele, tak jak ja przed laty, skierowali na ręce ministra infrastruktury pismo zwracające uwagę na nieuprawnione dodawanie do znaków A-7 "ustąp pierwszeństwa" znaków C-12 "ruch okrężny" na wlotach budowli typu rondo o kierunkowej, zaprzeczającej okrężnej, organizacji ruchu.
b4b9c6ae6045ed69aac5ba1f3b5e4e0a06553b44

Konwencja wiedeńska o ruchu drogowym, ma już 50 lat. Jest uważana za najbardziej aktualny i uniwersalny akt o międzynarodowym znaczeniu powstały pod auspicjami ONZ, której to Konwencji Polska jest sygnatariuszem, i która wraz z Porozumieniami europejskimi jest częścią polskiego prawa o ruchu drogowym. Została znowelizowana niemal 15 lat temu, ale mało kto wie, że łamiąc nawet polskie prawo dotyczące międzynarodowych traktatów, nowela konwencji, by znaleźć się w polskim systemie prawnym, musi zostać opublikowana w Dzienniku Ustaw

Konwencja o ruchu drogowym, sporządzona w Wiedniu dnia 8 listopada 1968 roku, została ratyfikowana przez Polskę i przyjęta, z zapewnieniem o jej przestrzeganiu i stosowaniu, poza art. 52 tej konwencji, w połowie 1984 roku. Stało się to po pół roku od wprowadzenia do naszego prawa sprzecznego z nią, w wielu ważnych dla bezpieczeństwa ruchu drogowego sprawach, bubla prawnego w postaci Kodeksu drogowego z 1983 roku.

Została ogłoszona w Dzienniku Ustaw dopiero po czterech latach (Dz.U. Nr 5 poz. 40/1988) i od tego momentu, poza wspomnianą nowelą, po dziś dzień jest elementem polskiego prawa. 

W myśl powziętych zobowiązań polskie prawo o ruchu drogowym ma obowiązek być zgodne z umowami europejskimi, które są uzupełnieniem tej Konwencji. Powzięte uzgodnienia znalazły uwzględnione w polskim prawie dopiero w 1997 roku, w obecnie obowiązującej ustawie Prawo o ruchu drogowym, o której zawetowanie zabiegali u Aleksandra Kwaśniewskiego wpływowi współtwórcy Kodeksu z czasów stanu wojennego.

Treść Konwencji została zamieszczona w Dzienniku Ustaw w 1988 roku w dwóch wersjach językowych, w bardzo trudnej do przetłumaczenia dla niefachowca, angielskiej oraz polskiej wersji językowej. Na szczęście są jeszcze oficjalne wersje w języku francuskim i rosyjskim, które ułatwiają pracę niewtajemniczonym w tajniki prawa o ruchu drogowym tłumaczom.

Artykuł, do przestrzegania którego Polska postanowiła się nie stosować, dotyczy braku zgody, by spory dotyczące interpretacji lub stosowania konwencji, mogły być przekazane przez którąkolwiek z zainteresowanych stron do rozstrzygnięcia Międzynarodowemu Trybunałowi Sprawiedliwości. 

Peerelowscy ministerialni urzędnicy mieli świadomość tego, że uchwalone w 1983 roku prawo drogowe, którego byli współautorami, z powodu ich niewiedzy i niewłaściwych wzorców, odbiega w wielu sprawach od jej ustaleń i powziętych zobowiązań.

W tłumaczeniu Porozumień i Konwencji, by nagiąć ją do tego bubla prawnego, dopuszczono się nawet pewnych manipulacji, czego do dziś dnia nie raczono nawet zauważyć. 

Zmiana kierunku, o czym jest mowa w art. 16 Konwencji, została przetłumaczona jako zmiana kierunku ruchu. W Konwencji kierunek ruchu jest rozumiany jako kierunek prawostronny, tak jak na kontynencie europejskim, lub lewostronny, tak jak np. na Wyspach Brytyjskich i nie ma nic wspólnego z kierunkiem wg Konwencji. 

Niestety twórcy Kodeksu z 1983 roku nie odróżniali kierunku od kierunku ruchu, a tego od kierunku jazdy, z czym do dziś ma problem wielu, nie tylko, kierowców.

Kierunek wg konwencji to nasz kierunek jazdy, czyli kierunek zgodny z przebiegiem jezdni drogi po której porusza się kierujący. Kierunek ruchu wyznacza wektor prędkości, w przypadku pojazdu pokrywający się z jego podłużną osią, a który można zmienić np.  ruchem kierownicy. 

Poprawki wprowadzone do konwencji w 1993 i 2006 roku są wynikiem ustaleń tzw. Porozumień europejskich, czyli obowiązujących w europejskim ruchu drogowym ustaleń Grupy Roboczej ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego działającej w ramach Komitetu ds. Transportu Lądowego (ITC) Europejskiej Komisji Gospodarczej (ECE) Organizacji Narodów Zjednoczonych. 

Polska będąc sygnatariuszem Konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym jest zobligowana do wprowadzania tych ustaleń do swojego porządku prawnego, co czyni się publikacją danego aktu w Dzienniku Ustaw. 

Ponieważ Polska, zgodnie m.in. z art. 49 Konwencji o ruchu drogowym oraz art. 41 Konwencji o znakach i sygnałach drogowych, nie wniosła zastrzeżeń do proponowanych zmian, treść przedmiotowych poprawek jest wiążąca dla strony polskiej jako jej sygnatariusza. 

W 2012 roku poseł Ewa Wolak złożyła interpelację poselską  nr 1368 adresowaną do ministra transportu, budownictwa i gospodarki morskiej, w sprawie braku publikacji noweli Konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym w Dzienniku Ustaw, co uczyniono niezwłocznie u naszych bliższych i dalszych sąsiadów, także sygnatariuszy tych porozumień. 

W odpowiedzi na interpelację resort zobowiązał się, nie kwestionując tego obowiązku, do podjęcia prac zmierzających do niezwłocznego opublikowania tej noweli w Dzienniku Ustaw. Dziwnym trafem przemilczano jednak  fakt, że takie działania zostały zapoczątkowane w 2009 roku, ale pod pretekstem braku środków na wynagrodzenia dla tłumaczy, prace wówczas przerwano


W 2016 roku resort poinformował Sejm, że z powodu nadmiaru prac legislacyjnych nie wznowiono prac nad jednolitym tekstem Konwencji wiedeńskiej dotyczącej ruchu drogowego oraz znaków i sygnałów drogowych.


Mamy rok 2020 i wciąż partykularne interesy wpływowego lobby, które w obawie o utratę autorytetu i wpływów, od dwóch dekad wmawia Polakom, że właściwym prawem o ruchu drogowym jest prawo korporacyjne wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego oparte ma starym Kodeksie drogowym z 1983 roku i wg niego interpretuje zapisy obecnego prawa, twierdząc, że nowe, zgodne z umowami europejskimi, prawo o ruchu drogowym, to źle zapisane  prawo z czasów słusznie minionej epoki. O
d dwóch dekad publikują, oparte o to stare prawo i komentarze do niego, nieuprawnione interpretacje obecnego prawa, będące zaprzeczeniem międzynarodowych uzgodnień i zobowiązania Polski do ich przestrzegania i stosowania.  

na szczęście postulaty dotyczące noweli Porozumień europejskich znalazły się w ustawie Prawo o ruchu drogowym z 1997 roku, gdyż opracowywali ją ci sami specjaliści, których propozycje przyjęto w Genewie jako obowiązujące w Europie i na świecie. Część ustaleń Porozumień europejskich które znalazły się w noweli Konwencji, np. dotycząca ruchu rowerowego i pieszego zostały implementowane do naszego prawa już później.

Poza tym niektóre z przepisów Konwencji o ruchu drogowym, mają charakter fakultatywny. W wyniku Porozumień europejskich część z nich jest obowiązująca, część jest całkowicie pomijana, a część jest jedynie zaleceniem. 
 
W Konwencji, np. jest zapis o pozwoleniu na wyprzedzanie pojazdów na niekierowanych skrzyżowaniach przez jadących drogą z pierwszeństwem zgodnie z jej przebiegiem, co w Europie jest zabronione.

Niestety w Polsce, wbrew tym ustaleniom, dochodzi do takiego wyprzedzania na skrzyżowaniach wlotowych kierunkowo zorganizowanych budowli drogowych z centralną wyspą i rozsuniętymi wlotami o podporządkowanych wszystkich wlotach, na których  bezprawnie dodany jest do znaków A-7 "ustąp pierwszeństwa" znak nakazu C-12 "ruch okrężny", na co nie pozwala żaden przepis, zarówno polski jak i międzynarodowy. 

W wyniku tego bezprawia giną ludzie, gdyż wmawia się kierującym, że taka złożona ze skrzyżowań typu X budowla o podporządkowanych wszystkich wlotach, to rondo oraz, że rondo to w całości jedno "skrzyżowanie o ruchu okrężnym", na którym wyprzedzanie pojazdów silnikowych jest dozwolone art. 24.7.3 ustawy Prawo o ruchu drogowym.  

Otóż bezprawnie dodany do znaków A-7 "ustąp pierwszeństwa" znak C-12 "ruch okrężny" nie czyni tak oznakowanego wlotowego skrzyżowania, a tym bardziej całej budowli, "skrzyżowaniem o ruchu okrężnym" w rozumieniu przytoczonego wyżej przepisu. Czymś inny jest wyprzedzanie na elementarnych skrzyżowaniach zwykłych złożonych budowli drogowych, także typu rondo, a czymś innym wyprzedzanie na odcinkach jezdni między tymi skrzyżowaniami. 

Dodawanie znaków C-12 do znaków A-7, to narodzona w Krakowie w 2005 roku patologia, wg której znak C-12 to jedynie symbol ronda i odpowiednik znaku C-9 wg Kodeksu drogowego z 1983 roku.

Skrzyżowaniem o ruchu okrężnym, przed którym ostrzega znak A-8, jest, co wielu zaskoczy, każde wlotowe skrzyżowanie zwykłe dowolnej co do wielkości i kształtu budowli drogowej z wyspą środkową lub centralnym placem, która jest zorganizowana okrężnie, o czym powiadamia kierującego znak C-12 "ruch okrężny" występujący samotnie lub wraz z dodanym do niego od góry znakiem A-7 "ustąp pierwszeństwa".

poście 34 opisuję wypadek na skrzyżowaniu wlotowym kierunkowo zorganizowanej budowli drogowej z nieuprawnionymi znakami C-12 na jej wlotach. 

Wypadek spowodował kierowca samochodu, który wyprzedzał na niekierowanym skrzyżowaniu powoli jadący autobus. Niestety winę przypisano nastoletniemu kierowcy motoroweru, który w tym wypadku poniósł śmierć na miejscu. 

Ilu jest takich uczestników ruchu drogowego, którym przypisano winę za spowodowanie kolizji lub wypadku na "skrzyżowaniu o ruchu okrężnym", którym to skrzyżowanie, tak jak budowla typu rondo, nie jest?

Niestety ta patologia została powtórzona przez GDDKiA w 2008 roku na rondzie w Prądach k. Opola, i dziś, tak jak nieuprawnione domalowywanie strzałek kierunkowych na wlotach budowli zorganizowanych zgodnie z zasadami "ruchu okrężnego", obejmuje już całą Polskę. 

Nie należy zapominać o obowiązku ogłoszenia w Dzienniku Ustaw także jednolitego tekstu Porozumień europejskich, które są uzupełnieniem Konwencji i wraz z nią obowiązują w Europie.  

Niestety i w ich tłumaczeniu z 1988 roku dopuszczono się manipulacji dotyczącej znaczenia dyspozycji znaku D,3 "obowiązujący ruch okrężny" wg Konwencji wiedeńskiej o znakach i sygnałach drogowych, czyli naszego znaku C-12 "ruch okrężny". 

Otóż kierunek "ruchu okrężnego", zgodny lub przeciwny do ruchu wskazówek zegara, w związku z ruchem lewo lub prawostronnym, przetłumaczono jako nieistniejący "okrężny kierunek ruchu", gdyż "ruch okrężny" jest ze swej natury neutralny kierunkowo. 

Zrobiono to celowo, by uzasadnić nieuprawnioną zmianę znaczenia znaku C-12 "ruch okrężny" w Kodeksie drogowym w 1983 roku w stosunku do poprzedniego i umów europejskich. Uczyniono z tego znaku symbol ronda i znak nakazu kierunku jazdy, odpowiednik znaku C-9. Znak C-12 "ruch okrężny" dookoła wyspy (placu) na skrzyżowaniu, bo tak wtedy brzmiała jego dyspozycja, w latach 1984-1997 nie miał innego znaczenia poza wskazaniem obowiązku mijania wyspy środkowej ronda z jej prawej strony zarówno przy jeździe prosto do przeciwległego wylotu jak i przy zmianie kierunku jazdy, szczególnie w lewo, twierdząc przy tym, że "ruch okrężny" to zmiana kierunku jazdy w lewo przy wyspie z włączonym jeszcze przed wjazdem lewym kierunkowskazem, bowiem rondo uznano, także bezprawnie, w całości za jedno skrzyżowanie z punktu widzenia zasad ruchu drogowego.

"Okrężny kierunek ruchu" nie jest tym samym co kierunek "ruchu okrężnego". To taki sam wymysł jak to, że budowla skanalizowana wyspą środkową, to w całości, z punktu widzenia zasad ruchu, jedno skrzyżowanie, na dodatek zawsze o kierunkowej organizacji ruchu.

Polski przedstawiciel w grupie ekspertów BRD przy Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ w Genewie najwyraźniej nie zrozumiał powziętych w 1971 roku ustaleń Porozumień europejskich, wg których znak D,3 "obowiązujący ruch okrężny" miał ponownie nakazywać jedynie obowiązek stosowania się kierujących do zasad "ruchu okrężnego", natomiast odwrócenie pierwszeństwa na wlotach okrężnie zorganizowanych złożonych budowli drogowych, w tym typu rondo. postanowiono regulować znakiem "ustąp pierwszeństwa" lub znakiem "stop", a nie jak było wcześniej, jedynie odpowiednim zapisem w prawach krajowych. 

Mało kto wie, że w peerelowskim prawie o ruchu drogowym, aż do końca 1983 roku, zgodnie z wcześniejszymi europejskimi uzgodnieniami, zmienionymi w roku 1971, samotny znak "ruch okrężny", tak jak teraz, powiadamiał kierującego o obowiazku stosowania sie do zasad organizacji ruchu o tej międzynarodowej nazwie i oznaczał, inaczej niż teraz, pierwszeństwo będącego w "ruchu okrężnym" przed wjeżdżającym na wlotowe skrzyżowanie okrężnie zorganizowanej budowli drogowej od strony znaku "ruch okrężny". 

Dopiero w 1983 roku, zgodnie z porozumieniem z roku 1971, w polskim prawie pojawił się zapis, co ważne, o znaku C-12 występującym w towarzystwie znaku A-7, a nie odwrotnie, niestety ze świadomym pominięciem znaku B-20 STOP. 

Nie zrozumiano ani nowej regulacji ani tego, że "ruch okrężny" jest nadal tym czym był i jest od początku XX w., a także tego, że budowla typu rondo, nie jest w całości pod względem zasad ruchu jednym skrzyżowaniem, a tym bardziej "skrzyżowaniem o ruchu okrężnym", wg Konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym "skrzyżowaniem z ruchem okrężnym".

Niestety, pomimo zmiany prawa w 1997 roku na zgodne z umowami europejskimi, w praktyce ośrodków ruchu drogowego w których egzaminowani są kandydaci na kierowców i polskich drogowców, w tym także w podległej Ministerstwu Infrastruktury Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA), znak ten wciąż jest rozumiany jedynie jako odpowiednik znaku C-9, a rondo jak jedno skrzyżowanie o kierunkowej organizacji ruchu.


Ciekawe jak długo jeszcze potrwa to bezprawie i dwudziestoletnia błazenada w wykonaniu ministerialnych urzędników odpowiadających bzdury o braku pieniędzy na wynagrodzenie tłumaczy  i nadmiar prac legislacyjnych? Czy doczekamy się wreszcie publikacja jednolitego tekstu Porozumień i Konwencji, co stanie się okazją do przywrócenia w praktyce stosowania prawa o ruchu drogowym zgodnie z jego literą i duchem, a nie wymysłami do dziś wpływowych ekspertów bez wiedzy i wykształcenia z czasów słusznie minionej epoki, dla których obecne prawo, zgodne z prawem europejskim, jest bublem prawnym? 


Opracował Ryszard R. Dobrowolski


10 komentarzy:

  1. Czy według Konwencji Wiedeńskiej,możliwy jest skręt w lewo z Al.Jerozolimskich w Nowy Świat, jeżeli przed wjazdem na Rondo Dr Gaulle'a jadąc od strony ul. Kruczej ustawione są znaki A-7,C-12 i B-21. Ja twierdzę że jest to możliwe, a policja twierdzi że nie. Proszę o Pański komentarz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Unknown - Sprawa zakazu zmiany kierunku jazdy w lewo na rondzie de Gaulle'a w Warszawie od lat wzbudza wiele kontrowersji. Nie wnikając w celowość takiej organizacji ruchu faktem jest, że z lewego pasa ruchu oznaczonego strzałką kierunkową na wprost (znak P-8a) należy jechać prosto do wylotu bez opuszczania tego pasa ruchu z jego lewej strony, czego zabrania także znak B-21 "zakaz skręcania w lewo". Na jezdni przed skrzyżowaniem wlotowym na rondo jest także strzałka kierunkowa P-8a i znak B-21.

      Osobna sprawa to oznakowanie wlotów ronda nieuprawnionymi tam znakami C-12 "ruch okrężny". zamiast znaków C-9 na wyspie. Znaki C-12 dodano BEZPRAWNIE, zarówno z punktu widzenia konwencji jak i polskiego prawa, do znaków A-7 wg starego Kodeksu drogowego z 1983 roku i wymysłów Zbigniewa Drexlera, współtwórcy tego bubla prawnego i jego komentatora. Ta patologia narodziła się w praktyce w 2005 roku na rondzie Kocmyrzowskim w Krakowie. GDDKiA powtórzyła to kilka lat później na rondzie w Prądach. Dziś dotyczy całej Polski łamiąc prawo.

      Zatem Policja, ślepa na bezprawie w postaci znaku C-12, co do zmiany kierunku jazdy w lewo ma rację. Jestem ciekaw twojego zdania Anonimie, skoro twierdzisz, że wjeżdżającemu na rondo od strony Kruczej wolno zmienić kierunek jazdy w lewo.

      Usuń
  2. Pomijając patologiczną organizację ruchu na "Rondzie De Gaulle'a" wymyśloną przez byłego inżyniera ruchu w Warszawie pana Galasa, to według mojej oceny skręt w lewo na tym rondzie jadąc od ul.Kruczej jest możliwy: 1- od lat 70 ubiegłego wieku istnieje to rondo, zawsze oznaczone znakiem ruchu okrężnego. Inne znaki dodał inż. Galas 2- według Konwencji wiedeńskiej i Pana wpisów, jak dobrze rozumiem, jezdnia biegnąca w okół wyspy centralnej lub placu, stanowi oddzielną jezdnię jednokierunkową,nie będąc częścią żadnej z dróg wlotowych (znak B-21 ustawiony bez sensu) a znak C-12 jasno wskazuje sposób jazdy. 3-wlot al.Jerozolimskich od strony ul.Kruczej jest jedynym tak beznadziejnie oznakowanym wlotem w Polsce i chyba całej Europie. Może mój sposób rozumienia prawa jest mylny,ale obywatel nie może ponosić natywnych konsekwencji źle stanowionego prawa lub jego złego wykonywania przez organy władzy. Gregorysopel997

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Gregorysopel1997 - Janusz Galas rządził ruchem w Warszawie od 2000 roku, a zakaz skrętu w lewo na rondzie to pomysł Marka Maksymienko z końca lat 90. Jest zakaz, który nie dotyczy jedynie autobusów komunikacji miejskiej, więc należy go przestrzegać.

      Rondo wybudowano w 1961 roku jako kierowane sygnalizacją świetlną skrzyżowanie (dróg publicznych) skanalizowane centralną wyspą z ustalonym znakami pierwszeństwem w ciągu Alei Jerozolimskich. Prawidłowo każde jego elementarne skrzyzowanie zwykłe miało swoja sygnalizację i oznaczenie kierunkowe. Podporządkowanie wszystkich wlotów i dodanie znaku C-12 do znaków A-7 to patologia narodzona w Krakowie po warszawskim sympozjum pod patronatem wiceministra ds transportu prof. Ryszarda Krystka w 2005 roku, za co trudno winić spolegliwego wobec przełożonych miejskiego inżyniera ruchu w Warszawie. Jeżeli się mylę, skoro twierdzisz, że od zawsze to rondo jest oznaczone znakiem C-12, a z tego co wiem nigdy nie było zorganizowane okrężnie, prosiłbym o potwierdzenie tego dowodami, bym mógł być mądrzejszy o tą wiedzę.

      Na koniec wyjaśniam, że każdą budowlę z wyspa środkową lub centralnym placem można zorganizować na dwa różne sposoby. BEZKIERUNKOWO czyli OKRĘŻNIE lub KIERUNKOWO na kolejnych wiele sposobów. Rondo de Gaulle'a jest zorganizowane KIERUNKOWO, a znak C-12 "robi" tam BEZPRAWNIE, bo wg Kodeksu drogowego i wymysłów Zbigniewa Drexlera, za znak C-9 stawiany na wyspie. Przy "ruchu okrężnym" każdy wlot to z punktu widzenia zasad ruchu osobna droga posiadajaca jezdnię, która dalej biegnie okrężnie bez końca dookoła wyspy lub placu, niejako nawijając się na siebie. Inaczej mówiąc krzyżuje się na wlocie sama z sobą.

      Gdyby na rondzie rzeczywiście obowiązywał "ruch okrężny", którego tam nie ma, to jezdnia biegłaby jedynie okrężnie, a zmiana kierunku jazdy w lewo byłaby zakazem wjazdu na wyspę. Jazda przy wyspie z włączonym lewym kierunkowskazem przy jezdniach biegnących na wprost do wylotów, nie ma nic wspólnego z organizacją ruchu o międzynarodowej nazwie "ruch okrężny".

      Usuń
  3. równie absurdalny "kwiatek" jest w art. 21: "pedestrians using, or about to use" przetłumaczono jako "pieszych, którzy znajdują się na przejściu lub wchodzą na nie". "pieszych którzy przechodzą lub będa przechodzić " zmieniono na "pieszych przechodzących lub wchodzących". I teraz mamy krucjatę autkowych aktywistów że jak pieszy nie wszedł na jezdnię to nie jest wchodzący bo nie postawił nogi na asfalcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @BogdanJr - Tłumaczenie technicznego lub prawniczego tekstu angielskiego należy do bardzo trudnych i wręcz nie do przetłumaczenia przez popularne translatory. Poprawności tłumaczenia sprawdza się w innych oficjalnych wersjach językowych. W latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku takim językiem był rosyjski.

      W rosyjskiej wersji językowej czytamy b) если движение транспортных средств на этом переходе не регулируется ни световыми дорожными сигналами, ни регулировщиком, водители должны при приближении к этому переходу надлежащим образом снизить скорость, чтобы не подвергать опасности пешеходов, вступивших или вступающих на переход; в случае необходимости надлежит остановиться и пропустить пешеходов.

      Nie ulega wątpliwości, że tu zapis brzmi "którzy weszli lub wchodzą na przejście". Chodzi zatem o wchodzącego (wykonującego czynność na krawędzi jezdni, w konkretnym miejscu drogi), a nie zamierzającego dopiero wejść, co jest czymś nieoczywistym i niewymiernym i co opiera się na przypuszczeniu. To jest bliższe szczególnej ostrożności i podejrzanemu zachowaniu pieszego poza jezdnią. Wchodzenie jest tu przekraczaniem krawędzi jezdni i chodnika lub pobocza, niekoniecznie w związku z przemieszczaniem stopy. Pieszy na wózku inwalidzkim lub pchająca wózek mama wkraczają na jezdnię dużo wcześniej niż uczynią to ich nogi lub tułów.

      Usuń
    2. rosyjski "wstupajuszczij" to to samo co angielski "about to cross pedestrian crossing ", czyli cały zbiór polskich osobnych terminów "idący do przejścia + zbliżający się do przejścia + wchodzący". Przetłumaczenie "wstupajuszczij" na "wchodzący" to typowa kalka językowa u osób które nie uczyły się j. rosyjskiego lub znają go na poziomie minimalnym bo termin wydaje im się łudząco podobny do polskiego. A dodatkowo w j. rosyjskim ten termin jest używany także na inne sytuacje, na które po polsku mamy całkiem inne osobne terminy, np. elekt. Rosyjski "wstupajuszczij presidient" to polski "prezydent elekt". W tekście prawnym w którym nie ma wskazania zakresu wieloznacznego terminu i nie wynika on w żaden sposób z kontekstu (a tu tak jest) to bierze się zakres najszerszy w tłumaczeniu. Czyli "wchodzącym" jest się kilkanaście tygodni przed polskim "wejściem", jako wejściem na przejście. Ani rosyjski, ani francuski, ani angielski nie mają cyzelowania faz szarży kawaleryjskiej w trójpodziale "kieruje się w kierunku + zbliża sie + uderza/dociera" która jest powielona na język drogowy jako "idzie do przejścia - zbliża sie do przejścia - wchodzi".

      Usuń
    3. BogdanKr - Angielskie to cross pedestrian crossing, to rosyjskie перейти пешеходный переход i polskie przejść przez przejście dla pieszych. W polskim prawie nie ma mowy o zamierzającym wejść na przejście lecz o wchodzącym na nie i o przechodzącym przez nie. Nie czuję się uprawniony do rozwijania tematu niuansów językowych oraz wmawianie mi, że mam czytać w myślach pieszych i podejmować działania na drodze na podstawie domysłów.

      Usuń
  4. a kto panu każe zgadywać zamiary? Takiego zapisu nie ma w żadnej konwencji. Chyba tylko w niemieckim nieoficjalnym i nieobowiązującym tak samo jak polskie tłumaczeniu dodali do angielskiego idiomu "about to use" "zamiar" którego w tym angielskim zwrocie nigdy nie było, przynajmniej w żadnym z tłumaczeń tego idiomu na polski. To tylko Polska stara się przedstawić jako kraj jeszcze większego bezprawia niż naziści i jeszcze bezczelniej łamie konwencję. Kierowca na drodze ma "odgadywać" tylko te zamiary które pieszy okazał. Jak idzie do przejścia to już okazał publicznie tak że wszyscy widzą że będzie przechodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @BogdabKr - Pomilczę przywoływanie tu bezprawia nazistów oraz zgodnie z zapowiedzią przemilczę dywagacje na temat niuansów językowych. Odniosę się do tego co piszesz na temat wyimaginowanego prawa pieszych do samowoli i bezkarności.

      Piszesz, że kierowca nie musi odgadywać zamiarów pieszego, bowiem pieszy je jednoznacznie okazuje. Twierdzisz, że skoro pieszy przemieszcza się w kierunku przejścia dla pieszych, to tym samym okazał publicznie, nie budząc wątpliwości, że będzie przechodzić przez to przejście.

      Jest to oczywistą nieprawdą i manipulacją, bowiem sam fakt podążania pieszego chodnikiem w kierunku przejścia, bywa że wśród tłumu innych pieszych, może ale wcale nie musi zostać zauważonym przez jadącego jezdnią drogi, bowiem ten jest obowiązany obserwować ruch na niej i na jezdniach dróg poprzecznych. Tam gdzie prawo wymaga od niego szczególnej ostrożności obserwuje także NAJBLIŻSZE otoczenie jezdni drogi, by móc zareagować na zauważone zagrożenie związane m.in. z brakiem szacunku dla prawa, także ze strony pieszego.

      Poza tym, to że pieszy porusza się w kierunku przejścia wcale nie oznacza, że będzie przechodził, a co najwyżej, że być może ma taki zamiar z którego ma prawo zrezygnować. Kolejna sprawa to obowiązki pieszego, które zabraniają mu wejścia i przejścia przez jezdnię, także w miejscu oznaczonym na jezdni jako przejście dla pieszych. Sam fakt dojścia do krawędzi jezdni, nawet oznaczonej wypukłościami dla niewidomych pieszych, nie upoważnia pieszego do przekroczenia "z biegu" tej granicy czyli wejścia na jezdnię bez zachowania szczególnej ostrożności. Oczywiście nie ma to związku z przemieszczaniem nogi, bowiem nie każdy pieszy, w rozumieniu prawa, jest piechurem. Pieszy może przecież jechać lub pchać przed sobą wózek.

      Pieszy jest obowiązany zachować szczególną ostrożność, zatem zanim wejdzie na jezdnię musi ocenić, także wg konwencji, ruch na jezdni drogi i stopień zagrożenia, a wchodząc nie może zmusić kierującego do nagłej zmiany prędkości lub zmiany pasa lub kierunku ruchu, bowiem prawo zabrania mu wejścia bezpośrednio przed jadący pojazd. Co więcej, tylko pieszy wchodzący na jezdnię i przechodzący przez jezdnię w miejscu gdzie nie oznaczono znakami przejścia, a nie zbliżający się dopiero do jezdni, ma pierwszeństwo przed zmieniającym kierunek jazdy w celu wjazdu na jezdnię drogi poprzecznej.

      Pieszy, także wg konwencji, zanim wejdzie na jezdnię musi ocenić czy gdy będzie na nią wchodził oraz gdy będzie przez nią przechodził, będzie to dla niego bezpieczne, bowiem tylko wtedy, gdy chociażby częściowo znajdzie się na jezdni, ruch na niej może mu zagrozić. Kiedy przebywa na chodniku ruch pojazdów może mu zagrozić tylko wtedy, gdy przez ten chodnik będzie przejeżdżał pojazd.

      Osobiście jestem za tym, by w strefach wzmożonego ruchu pieszych gdzie zastosowano ograniczenie prędkości do 30 km/h pierwszeństwo mieli także piesi którzy zbliżają się do przejścia idąc prosto ku niemu z ewentualnym zamiarem wejścia na nie.

      Usuń

Prawo dotyczące zasad ruchu drogowego ma obowiązek być proste, jednoznaczne i oczywiste, bowiem takim być musi, by wszyscy, niezależnie od wieku i wykształcenia, jednakowo je rozumieli i stosowali w praktyce. Właśnie temu, by tak było, poświęcony jest ten blog.
Blog nie jest forum dyskusyjnym i wszelkie wpisy obrażające autora oraz komentujących nie będą publikowane.
Jeżeli masz wątpliwości, przeczytaj, zastanów się i sam podejmij decyzję, co jest dla Ciebie prawdą, a co fałszem. Pamiętaj, że po uzyskaniu uprawnień do prowadzenia pojazdów, to Ty odpowiadasz za to co czynisz na drodze, nie twój dawny instruktor lub egzaminator, funkcjonariusz lub urzędnik, dziennikarz, autor książki lub bloga.
Zbytnia pewność siebie znika w zderzeniu z brutalną rzeczywistością. Wtedy jest już za późno, by uczyć się na cudzych błędach.